Search
Close this search box.
One light setup - zdjęcie z jedną lampą

Zdjęcia z jedną lampą – one light setup

Światło w fotografii to dla mnie podstawa i wielu z Was pewnie tę opinię podziela. Z jednej lampy korzysta się na samym początku, kiedy na wyposażeniu jeszcze nie ma się więcej oświetlenia. Jednak jedna lampa nie musi oznaczać gorszego zdjęcia od tego wykonanego z dwiema, trzema itd. Jak to zwykle bywa, wszystko zależy od tego jaki efekt chce się osiągnąć, a są sytuacje, kiedy jedna lampa w zupełności wystarcza i więcej tylko zepsułoby efekt. Lub w przypadku zdjęć plenerowych, w których lampa stanowi tylko dopełnienie światła zastanego – możliwości nawet z jedną lampą są bardzo duże, ponieważ światłem zastanym można wypełniać cienie, oświetlać tło, odbijać je od blend itd. Gdy chodzi o fotografię studyjną, to jesteśmy bardziej ograniczeni, ale wciąż jedna lampa nie oznacza kiepskiego zdjęcia.

Ja zazwyczaj stosuję bardzo skupione światła – selektywnie oświetlam wybrane fragmenty zdjęcia. Jedna lampa główna (najlepiej z gridem, który zapobiega uciekaniu światła na boki), osobne światło pada na tło i kontry z lamp reporterskich (które świecą dość wąsko), albo lampy studyjne z modyfikatorami typu snoot lub z jak najmniejszymi stripami (zazwyczaj jeszcze z plastrami miodu). Skoro na tło mam osobną lampę, to staram się, żeby inne lampy w ogóle go nie oświetlały. Summa summarum daje mi to bardzo dużą kontrolę nad efektem końcowym i pozwala uzyskać określony klimat za pomocą światła a nie Photoshopa. Chociaż nie należę do tych, którzy uważają, że wtedy gdy robi się to światłem, to zdjęcie jest lepsze – dla mnie liczy się przede wszystkim efekt finalny. Po prostu dzięki tworzeniu wszystkiego oświetleniem uczę się robić coraz lepsze zdjęcia i nie tracę tyle czasu przy obróbce.

Jako że zdjęć z tylko jedną lampą obecnie nie robię prawie w ogóle, to będę się posiłkował starszymi fotografiami lub pokazywał nieco nowsze, zrobione z dwiema lampami, gdzie ta druga nie jest konieczna i da się ją zastąpić czymś innym, chociażby blendą.

One light setup – zdjęcia z jedną lampą

Są sytuacje, kiedy jedna lampa to wszystko, czego mi potrzeba, np. wąski kadr beauty, na którym nie widać tła, a fryzura jest ukazana tylko częściowo:

Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/9, 1/200 s, ISO 200
Natalia, MuA: Jola Surmańska

Przy powyższym ujęciu nawet gdybym dodał kontrę z lewej strony, to w ogóle nie byłaby widoczna, podobnie jak oświetlenie tła. Kontra z prawej strony wpłynęłaby na zdjęcie, ale raczej negatywnie. Cienie od spodu można rozświetlić blendą, nie potrzeba do tego lampy. Niestety, podczas obróbki tego zdjęcia nie miałem jeszcze zbyt wiele wprawy w retuszu beauty. Teraz obrobiłbym to w mniej inwazyjny sposób, ale nie ma sensu się nad tym rozwodzić – wpis jest o świetle.

Jedna lampa sprawdza się nie tylko w zbliżeniach. Klimat można zbudować cieniami, zamiast światłem wypełniającym wszystko:

Zdjęcie z jedną lampą - one light setup

Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/9, 1/200 s, ISO
Sylwia Chrzanowska, MuA: Karolina Zientek, fryzura: Le’Prestige

Powyższe zdjęcie wykonałem przy użyciu jednej lampy reporterskiej z parasolem transparentnym. Znacznie lepiej sprawdziłby się beauty dish, ale mój ówczesny Quantuum R+ niezbyt dobrze go trzymał – mimo blokady modyfikator potrafił się odpiąć z lampy. Jako że przy tym ujęciu wszystko wisiałoby wysoko nad głową modelki, to miałem obawy, czy przeżyłaby ewentualny upadek tego żelastwa.

Jednak zdjęcia z jedną lampą to nie tylko beauty… Ten sam zestaw (lampa Yongnuo YN-460 II i parasol transparentny) wykorzystałem podczas robienia poniższej fotografii (i pewnie setki innych zdjęć):

Nikon D700 | Sigma 50mm 1,4 EX DG HSM | F/5,0, 1/200 s, ISO 200
Klaudia Danch

W przypadku tego zdjęcia nie uważam, że beauty dishem zrobiłbym to lepiej. Natomiast na pewno dodanie kolejnej lampy zniszczyłoby efekt, jaki chciałem uzyskać. Opis tej sesji pojawił się w innym wpisie, z którego dowiecie się o kulisach powstania powyższego zdjęcia. Dodam tylko, że było ono dla mnie przełomowe, bo wtedy zrozumiałem, że cienie to jest to co lubię najbardziej, i co najważniejsze, można to wszystko robić lampami, a nie Photoshopem. Wcześniej myślałem, że klimat na zdjęciach to głównie zasługa postprocessingu.

Tak natomiast wygląda zdjęcie z bardzo ukierunkowanym światłem (beauty dish 70 cm z gridem i żadnej innej lampy lub blendy):

One light setup - zdjęcie z jedną lampą

Nikon D700 | Sigma 24-70 | 24 mm | F/6,3, 1/125 s, ISO 320
Aleksandra Cogiel, MuA: Renata Jackowska

Oczywiście to zdjęcie nie musiało być aż tak zacienione. Specjalnie jednak ustawiłem beauty disha z prawej strony, żeby powstały mocne cienie, a ściana w tle nie była płaska. Jakbym skierował go bardziej na ścianę, to zdjęcie byłoby zupełnie inne (co zresztą również zrobiłem – to inne zdjęcie i jego opis znajdziecie tutaj). Mimo wszystko wówczas byłaby potrzebna druga lampa do oświetlenia miejsca pod kanapą, lub lampa musiałaby zostać odsunięta na tyle daleko, że w tym pomieszczeniu zabrakło by miejsca.

Kiedy jedna lampa to za mało, a więcej nie ma…

Na początku przygody z fotografią często bywa tak, że jesteśmy w posiadaniu tylko jednej lampy, ale do zrealizowania koncepcji przydałoby się więcej. Wtedy selektywne oświetlenie raczej się nie sprawdzi – oświetliłbym w ten sposób postać, ale reszta zostałaby niewidoczna lub za ciemna. Ciężko też będzie odbić czymkolwiek światło, kiedy plaster miodu dba o to, żeby świeciło tylko w jedno określone miejsce i nigdzie indziej. Używanie grida może więc komplikować sprawę, ale nie ma sensu uogólniać – wszystko zależy od wysokości, odległości od modelki oraz kąta pod jakim jest ustawiona lampa.

Kiedy robię zdjęcie beauty, na którym widać postać od głowy aż po biust, to prawie zawsze jest widoczne tło:

Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/10, 1/200, ISO 320
Aleksandra Cogiel, MuA: Karolina Zientek

W tym przypadku oświetliłem je drugą lampą. Gdybym jednak miał do dyspozycji tylko jedną, użyłbym czarnego tła i postawił je bliżej postaci, tak żeby światło główne padało również na nie. W przeciwnym razie nieważne czy tło byłoby koloru białego czy czarnego – białe bowiem również wyglądałoby jak czarna plama. Trzeba pamiętać, że postać nie może stać zbyt blisko tła, bo jej cień będzie wtedy na nie padał.

Jako tła mógłbym użyć czegoś białego i umieścić je w takiej odległości od postaci, że zrobiłoby się ciemnoszare. Jednak do tego trzeba większej ilości miejsca, której zazwyczaj nie mam. Większość zdjęć robiłem w bardzo małych pomieszczeniach, w dodatku jako tła używałem blendy opartej o ścianę, więc oświetlenie jej lampami jest po prostu wygodniejsze niż zmienianie odległości od postaci.

Jak już wspomniałem, jeśli tła nie oświetlę (nieważne czy lampą główną, czy dodatkową), to będzie ono czarną plamą, co w większości przypadków nie jest pożądane…

One light setup - zdjęcie z jedną lampą

Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/7,1, 1/200 s, ISO 200
Magdalena Żalińska, MuA: Renata Jackowska

Na powyższym zdjęciu dobrze widać o co chodzi. Wykonałem je świecąc beauty dishem z założonym gridem. Lampa na tło świeciła, ale bardzo delikatnie i identyczne zdjęcie można by zrobić bez niej. Modelka nie jest oświetlona kontrami, więc zlewa się z tłem. Gdyby tło nie było oświetlone w ogóle, to mielibyśmy wielką plamę łączącą się z włosami (chociaż na wielu monitorach i tak to będzie w ten sposób wyglądało, bo do tej plamy niewiele brakuje…). Zdecydowanie nie uważam, że zrobiłem to zdjęcie dobrze – można było o wiele lepiej.

Nawet jeśli więc planuję mieć tło czarnego koloru, a zazwyczaj tak właśnie jest, to oświetlam je lampą, żeby nie było jednolite; tak aby powstało przyjemne przejście z czarnego w odcienie szarości. Gdybym użył jednej lampy, to musiałbym zadbać o to, żeby oświetliła ona postać oraz tło. Co za tym idzie, po pierwsze, tło musi być dość blisko postaci, a po drugie, bardzo dużo zależy od tego, jaki modyfikator jest na lampie. Jeśli to wielka octa lub parasol, to nie będzie najmniejszego problemu z tym, aby przestrzeń za modelką nie wyglądała jak czarna dziura. Wszystko będzie równo oświetlone, a jeśli tło okazałoby się za jasne, to po prostu odsunę je od modelki (o ile będę miał miejsce). Nie trzeba by było kombinować, dlatego wcześniej napisałem, że skupione oświetlenie się nie sprawdza, bo takie, które świeci szerzej, nie wymaga żadnego kombinowania. Jednak jeśli użyję beauty disha, w dodatku z założonym gridem… no cóż, efekt będzie zupełnie inny i ogromne znaczenie będzie miała wysokość, na jakiej jest lampa oraz odległość od modelki. W takim przypadku można świecić lampą ustawioną dość nisko nad postacią, a co za tym idzie, pod małym kątem – wtedy mniej światła ominie tło.

Wypełnianie cieni
Tło to jednak nie wszystko. Często zdarza się, że trzeba wypełnić czymś cienie od spodu – jeśli chciałbym rozjaśnić cień na szyi, to biała blenda (ok. 50 cm) załatwiłaby sprawę. Nie musi to być blenda, wystarczy cokolwiek w białym kolorze (wystarczy czy to kawałek styropianu, czy brystolu). Srebrna powierzchnia odbiłaby więcej światła, ale będzie ono znacznie ostrzejsze. Po pierwsze, raczej nie zależy mi na tym, żeby było mocne (przecież chodzi tylko o rozjaśnienie cieni), a po drugie, to światło będzie ostre, ale raczej w negatywny sposób.

Światło kontrowe
To, że ma się tylko jedną lampę nie znaczy, że nie da się zrobić kontry. Blenda raczej niezbyt się nada, lepsze byłoby coś wąskiego, ale wysokiego, np. 25 x 60 cm. Może to być styropian, lustro albo coś pomalowanego na biało lub srebrno (w zależności od tego, jak mocno chcemy odbić światło). Ostre kontry dają dobry efekt, sam często używam w tym celu lamp bez żadnych modyfikatorów zmiękczających. Można mieć np. kawałek styropianu, a w razie zapotrzebowania na srebrną powierzchnię owinąć go kocem grzewczym, który jest do kupienia w aptekach za kilkanaście złotych. Z jednej strony jest srebrny, a z drugiej złoty. Wiele osób robi z tego blendy, ale nie polecam. Wspominałem o tym tutaj.

W plenerze

Kiedy światło błyskowe miesza się z zastanym, wiele problemów znika. Można sobie ustawić ekspozycję tak, by światło zastane wypełniało cienie lub także oświetlało tło. Można odbijać je i mieszać z błyskowym do woli. To też wymaga wprawy i rozprawienia się z innymi problemami (tutaj poruszyłem podstawowe sprawy z tym związane), ale znika część problemów związanych ze zbyt małą liczbą lamp. Ja w plenerze zazwyczaj posiłkowałem się blendami, ale w tym sezonie pewnie nieco nadrobię z błyskaniem na świeżym powietrzu. Natomiast moją pierwszą Larę Croft fotografowałem z jedną lampą i tłem w całości oświetlonym światłem zastanym:

Nikon D90 | Nikkor 50 mm 1,8 | F/2,2, 1/60, ISO 400
Klaudia Danch, MuA: Renata Jackowska

Nie będę rozpisywał się ponownie na ten temat, wszystko opisałem w tym artykule.

Podsumowanie

Ja nigdy nie kombinowałem z zastępowaniem dodatkowych lamp światłem odbitym, chyba że w zdjęciach plenerowych. Dość szybko stwierdziłem, że trzeba dokupić kilka lamp, a ponieważ koszt manualnych Yongnuo jest bardzo niewielki (ok. 150 zł), to nie zwlekałem z tym długo. Zresztą tutaj możecie przeczytać cały artykuł na ten temat. Natomiast robienia zdjęć z jedną lampą, bez wypełniania cieni, nigdy nie unikałem; no, może poza samym początkiem, kiedy jeszcze byłem przeświadczony, że im miększe światło, tym lepiej. Poza tym zawsze zaczynam od ustawienia jednej lampy i dopiero gdy widzę, że np. kontra jest konieczna, to wtedy dokładam kolejną.

Udostępnij