Ostatnio opisałem sesję beauty zrobioną w klubie muzycznym Onyx. Jednak tamtego dnia fotografowałem nie tylko Aleksandrę Cogiel, ale też dwie inne dziewczyny. Poza tym miałem okazję sprawdzić, jak spisują się lampy Powerlux z serii VE (wcześniej pisałem już o serii VT).
Jedną z fotografowanych dziewczyn była Ola Lech, której zdjęcia także robiłem już wcześniej (w listopadzie zeszłego roku); o tamtej sesji możecie przeczytać tutaj. Tym razem była to stylizacja robiona z myślą o publikacji w jednym z eMagazynów, ale deadline okazał się wcześniejszy, niż myśleliśmy, więc ostatecznie wykorzystano tam inne zdjęcia. Ekipa była taka jak poprzednio – Karolina Zintek w roli makijażystki, a Aga z Le’Prestige jako fryzjerka. Asystował Mateusz „Pro” Proiciak.
Wizja 1
Najpierw zrobiłem coś dziwnego, bo zdjęcia beauty, na których właściwie nie widać twarzy, a światło główne jest gdzieś z tyłu, ciężko nazwać normalnymi… Jako głównego światła użyłem lampy Powerlux VE 400 Ws z założoną czaszą. Dodatkowo taśmą przykleiłem do niej filtr czerwony, a całość świeciła przez dyfuzor wykonany z okrągłej blendy, zamocowanej na dwóch statywach (taśmą klejącą, a jakże…).
Powyżej widać cały setup. Na pierwszym zdjęciu nie było lampy Yongnuo, natomiast na drugim rozświetlała oczy – szczegóły w treści wpisu.
Ciekawostka: Taśma klejąca, rozwijana w próżni, emituje promieniowanie Roentgena. Jest ono wystarczające do zrobienia prześwietlenia. Tutaj możecie zobaczyć przyrząd do robienia zdjęć, opierający się właśnie na rozwijaniu taśmy klejącej.
Jako tło posłużył czerwony materiał, który przypadkiem znalazł się w zasięgu rąk, a oświetlała go lampa Powerlux VE 200 Ws. Był jeszcze strip Powerlux EXL 22 x 90 cm z gridem, umieszczony z prawej strony za modelką. Oświetlał nieco włosy, obrysowywał twarz i rozjaśniał rzęsy. Efekt finalny prezentuje się następująco:
Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/8 | 1/200 s | ISO 500
Przy następnym zdjęciu „Pro” dodatkowo świecił lampą reporterską, tak żeby powstał delikatny blik w oku. Lampę zasłaniał swoją bluzą, bo przy takich ustawieniach świeciła za mocno nawet na minimalnej mocy.
Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/8 | 1/200 s | ISO 500
Lampy Powerlux VE (i Quantuum R+)
Powerlux VE, których używałem podczas tej sesji, przeznaczone są dla „normalnych ludzi” – nie zostały wykonane z myślą o profesjonalnym błyskaniu w studio całymi dniami. Nie mają też kilku innych fajnych rzeczy, ale nie są też tak ciężkie, jak lampy z górnej półki. Do standardowych zastosowań powinny być w 100% wystarczające, a przy tym ich cena jest zupełnie inna niż wysokich modeli (450–600 zł, w zależności od mocy). Powerlux VE to konkurencja m.in. dla popularnych lamp Quantuum R+ digital (takim Quantuumem zrobiłem całkiem sporo sesji). Obie mają popularne mocowanie Bowens, więc można dokupić do nich bardzo wiele akcesoriów, także niskobudżetowych. Nie jestem w stanie stwierdzić, że jedna jest lepsza od drugiej; są podobne i kierowane do tego samego odbiorcy. Cena Powerluxów jest atrakcyjniejsza, lampy są nieco lżejsze i w standardzie otrzymujemy lepsze wyposażenie, ale obudowa zrobiona jest z tworzywa sztucznego (w Quantuumach z metalu). Ani jedna lampa, ani druga nie sprawiały mi problemów; jedynie mógłbym doczepić się do tego, że rozładowują się przez błyśnięcie. Często narzekałem na Quantuuma, ale na niższy model – PT. R+ jest znacznie lepszy. Tylko to wszystko, co piszę o serii R+ już wkrótce nie będzie miało większego znaczenia, bo za kilka tygodni mają one zostać zastąpione nowym modelem. W każdym razie Powerluxy VE śmiało mogę polecić jako alternatywę dla R+, a czy nowy model Quantuuma będzie lepszy od poprzedniego, to się dopiero okaże.
Napiszę jeszcze nieco o sprawach technicznych. Lampy Powerlux VE dostępne są w wersjach 200, 300 i 400 Ws. Żarówka pilotująca ma 150 W, chociaż wśród lamp, wysłanych mi na tę sesję, jedna miała włożoną żarówkę o mocy 250 W i nic nie poszło z dymem. Moc światła pilotującego można regulować przyciskiem co 1 EV (lub wyłączyć całkowicie). Regulacja mocy Flasha też odbywa się przyciskami – jest płynna, ze skokiem o 0,1 EV, co jest pokazywane na prostym, ale czytelnym wyświetlaczu. Maksymalnie można zejść na 1/32 mocy. Jest także fotocela i sygnał informujący o naładowaniu lampy – standard. Wyzwalanie radiowe podpina się jackiem 3,5 mm.
W zestawie otrzymałem jeszcze kabel synchronizacyjny, reflektor 17 cm i plastikową osłonę palnika, przydatną m.in. podczas transportu (to ostatnie w przypadku wspomnianego Quantuuma R+ było dostępne jako dodatkowo płatne akcesorium).
Podczas tej sesji używałem jednej lampy 400 Ws i dwóch 200 Ws. Zwykle jako lampy głównej używam innego modelu, który jest mocniejszy, a pozostałe lampy służą jako dodatkowe – kontry, tło itd. Tym razem jednak posłużyłem się VE 400 jako lampą główną, więc podniosłem ISO tak, żeby moc była odpowiednia.
Wizja 2
Druga wizja była taka, że może jednak pokazać make up, w końcu to o niego w tym wszystkim chodziło :). Lampa świecąca na czerwono zamieniła się z głównej na coś pomiędzy kontrą a światłem dopełniającym. „Pro” już nie świecił lampą reporterską modelce po oczach, strip nie brał udziału w ekspozycji (na backstage go widać, ale flash był wyłączony) natomiast tło zostało niezmienione. Doszedł beauty dish 70 cm z gridem, który od tej pory robił jako główne światło.
Pierwszy kadr był zrobiony tak, żeby widoczna była tylko górna część stroju. Karolinę mocno poniosło z make-upem – opis tego, jak powstał, wkrótce będziecie mogli przeczytać na jej blogu.
135 mm | F/8 | 1/200 s | ISO 500
Przy dłuższym zdjęciu tak ułożony strój kiepsko się prezentował – dół zdjęcia wydawał się bardzo ciężki i należało to zmienić. Ciuch został wymieniony na taki, który można było ułożyć w taki sposób, żeby był dekolt:
135 mm | F/8 | 1/200 s | ISO 500
Jedna osoba musiała przytrzymywać to futro z tyłu, a druga naciągać je z przodu, żeby wyszło tak, jak powinno:
Backstage
Podsumowanie
Za zrobienie zdjęć z filtrami kolorowymi zabierałem się od dawien dawna, więc dobrze, że w końcu mi się udało. Wcześniej używałem ich jedynie w zestawieniu z lampami reporterskimi, ew. robiłem testy z kolorowym filtrem na tło. Początkowy plan zakładał oświetlenie postaci kolorem czerwonym, ale także zielonym – od spodu. Niestety, ta barwa na skórze prezentowała się dość kiepsko, więc ostatecznie w użyciu był tylko jeden filtr. W każdym razie w przyszłości pewnie więcej napiszę o filtrach efektowych. Natomiast Lampy Powerlux VE spisały się dobrze, nadawałyby się zarówno na światło pomocnicze, jak i główne, gdyby nie to, że do moich zastosowań potrzeba mocy, jaką oferuje dopiero najwyższa seria Powerluxa – VC. Zresztą o VC też w końcu stworzę wpis. Niemniej jednak ogrom ludzi szuka lamp ok. 300 Ws i pewnie będą zadowoleni.
Lampy podesłał na sesję importer – Funsports.