Mac czy PC – jaki komputer do obróbki zdjęć i dlaczego? Edycja 2024
Przez lata przez ten artykuł przewinęła się ogromna liczba konfiguracji komputerowych. Sugerowałem Maki ze względu na bezproblemowe zarządzanie barwą w macOS, świetne ekrany w MacBookach, dobrze działające skalowanie, nawet jeśli jest różne na wielu monitorach itd. Jednak pokazywałem też wiele alternatyw z Windowsem. Sam używam obu systemów i bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z ich zalet i wad, a w podcaście, który współprowadzę, omawiamy wszelkie nowości. Dzisiaj chcąc ultra szybkość w pluginach Retouch4me, pecet jest lepszym wyborem ze względu na optymalizację oprogramowania, ale Windows to też sporo wad, które w zastosowaniach fotograficznych są dość istotne. Dlatego na pierwszej stronie tego poradnika skupiam się na pokazaniu różnic między systemami, z których wiele osób nie zdaje sobie sprawy, na drugiej stronie opisuję polecane MacBooki i stacjonarne Maki, a na trzeciej, która pojawi się nieco później, będą PC z Windowsem.
Do artykułu wstawiłem linki afiliacyjne, więc można błyskawicznie sprawdzić aktualny koszt opisywanego sprzętu.
Spis treści
Newsletter
Staram się aktualizować swoje artykuły, a także publikować minimum kilka nowych wpisów rocznie. Zapisz się na newsletter, by ich nie przegapić!
Wydajność ma dziś inne znaczenie niż przed rokiem 2021
Gdy Apple przeszło na swoje własne SoC, to zdefiniowało na nowo, co to znaczy wydajność. Już nie chodziło o samą szybkość robienia zadań, ale i o responsywność i to jak komputer się zachowuje, kiedy np. generuje 10 000 miniatur w Lightroomie, a użytkownik w tym samym czasie używa komputera do innych rzeczy (i to nie tylko mało wymagających, ale np. jednocześnie montuje film 12K z color gradingiem i mnóstwem filtrów). Co więcej nie dotyczy to tylko dopakowanych konfiguracji. Wszystko się przełącza równie szybko, jakby komputer w tle niczego nie robił, podczas gdy PC złożony do naprawdę ciężkich zadań, zachowuje się wyraźnie inaczej, będąc tak obciążonym. Jednak pewnie mało kto potrzebuje, aż takiej wydajnej wielozadaniowości, a wsród komputerów stacjonarnych z Windowsem można dobrać sensowne podzespoły do obróbki zdjęć. Zaletą PC jest to, że nadają się lepiej do grania, tworzenia 3D i mają różne specjalistyczne programy, których na Macach brakuje. Ze zwykłym oprogramowaniem jest odwrotnie, ale do tego tematu później wrócę.
W laptopach, Windows, to cięższy temat, bo obecnie MacBooki nawet w najbardziej ekstremalnych konfiguracjach nie obniżają wydajności po odłączeniu zasilania, podczas gdy te z Windowsem, ze względu na prądożerność kart graficznych, nie są w stanie wyrobić z prądem na baterii i muszą działać na niepełnej mocy. Przy czym do wielu zastosowań, nawet ta niepełna moc to i tak bardzo dużo, a istnieją programy optymalizowane pod nVidię. Na nasze nieszczęście Retouch4me jest jedną z takich aplikacji, natomiast obiecano mi, że postarają się to poprawić. Wysoki pobór prądu RTX-ów, to też dużo więcej ciepła, co oznacza throttling po dłuższym obciążeniu. Dłuższe obciążenie to w rzeczywistości często moment. W MacBookach występuje to w wersji Air za sprawą braku wentylatorów. Jednak największą przewagą MacBooków nad laptopami z Windowsem, są ich fenomenalne ekrany, szczególnie w MacBookach Pro. Do póki były to Retiny poprzedniej generacji, to byłem w stanie polecić jeszcze Delle i Surface jako alternatywę, ale dzisiaj dzieli je przepaść.
Laptop vs. komputer stacjonarny
Jeśli fundusze są ograniczone, to podstawowa zasada mówi: nie kupuj laptopa! W świecie Windowsa, stacjonarka to niższy koszt i dużo lepsza wydajność. Szczególnie w kartach graficznych – od czasu wyjścia RTX serii 3xxx i 4xxxx, wersje mobilne potrafią być tak dużo wolniejsze od stacjonarnych, że użytkownicy zaczęli dyskutować, czy oznaczanie ich taką samą numeracją jest w ogóle uczciwe.
W świecie Apple od kilku lat laptopy są w stanie nawet na baterii chodzić na pełnej mocy, natomiast taki Mac Studio ma chłodzenie, którego w żadnym laptopie się nie zmieści, przez co może być od nich szybszy, przy długim obciążeniu.
Czy Maki z Apple Silicon (SoC M) potrzebują mniej RAMu niż intelowe lub PC?
Panuje przekonanie, że nowe Maki potrzebują mniej RAMu, do zrobienia tego samego co wcześniej. I że jak ktoś musiał mieć na Intelu 64 GB, to teraz 16 GB mu wystarczy. Natomiast w rzeczywistości Mac z M3 i taki z procesorem Intela potrzebuje tyle samo RAMu (lub wręcz więcej, jeśli porównujemy go z konfiguracjami, które miały dedykowaną kartę graficzną).
Jednak gdy RAMu zabraknie, to na Intelu było to mocno odczuwalne, podczas gdy na M1 można tego nawet nie zauważyć. Wynika to z szybkich dysków i ogromnej przepustowości między procesorem, RAMem oraz pamięcią karty graficznej. Czym wyższy model SoC, tym większa przepustowość (w M1 Pro jest już bardzo dobrze, a w Maxie extra). Więc użytkownik faktycznie może się poczuć, jakby komputer potrzebował mniej RAMu, skoro nie zauważa spadku wydajności. Nie dotyczy to komputerów z 8 GB RAM, bo tyle ledwo wystarcza na sam system operacyjny i SWAP ma bardzo wtedy dużo pracy, przez co spadków wydajności uniknąć się nie da. Dodatkowo niektóre najniższe konfiguracje Maców z M2 mają dużo wolniejszy SSD, ale w M3 wrócono do sytuacji jaka była w M1, czyli nawet najtańsze dyski mają dwie kości pamięci, przez co nie są dużo wolniejsze od większych.
Czym jest i jak działa SWAP
Niektórzy myślą, że SWAP to używanie dysku zamiast RAMu, gdy go zabraknie. Jednak procesor nie może korzystać z danych na dysku, jakby były RAMem, bo to zbyt wolne.
SWAP działa w uproszczeniu tak, że część danych z RAMu jest kopiowana na dysk, następnie dane konieczne do przetworzenia przez RAM, muszą zostać do niego skopiowane, w miejsce, które przed chwilą się zwolniło. Gdy komputer wykona operację na tych danych i stają się zbędne, to są kopiowane z powrotem na dysk, a to co jest potrzebne i wcześniej było w RAMie, jest do niego z powrotem przenoszone. Czyli bardzo dużo kopiowania danych, a czym szybsza przepustowość komputera i szybkość SSD, tym wydajniej można to zrobić.
Natomiast już 16 GB wystarczy prawie każdemu „przeciętnemu” użytkownikowi Maców. Niestety fotografów do tej kategorii nie sposób zaliczyć, bo praca ze zdjęciami jest wyjątkowo pamięciożerna. 16 GB uważam za absolutne minimum, 24 GB za optymalny rozmiar, a 32 GB to już pełen komfort i brak potrzeby przejmowania się pamięcią i to w tyle pamięci radzę celować. Przechodząc na 64 GB różnicy w wydajności nie zauważy się nawet na ponad 100 Mpix fotografiach, więc lepiej wtedy dopłacić do innych komponentów, zainwestować w lepszy back up etc; a ew. rozszerzenie RAMu do 64 GB zostawić na koniec, jak już nie będzie na co wydawać funduszy. Aczkolwiek wiadomo, że zawsze będzie ktoś potrafiący odczuć spadek prędkości między 64, a 32 GB RAMu, np. osoba składająca z tych wielkich zdjęć panoramy, które następnie będą obrabiane, albo uruchamiająca dziesiątki ciężkich plików w PS jednocześnie. Na ogół jednak robi się operacje wsadowe po kolei, albo ma najwyżej kilka zdjęć otwartych, a nie kilkadziesiąt. A nawet jeśli jest ich bardzo dużo, to dużo dużo wydajniejszy SWAP niż na systemach Intelowych, robi tutaj świetną robotę.
Ale wróćmy do minimalnej wartości jaką warto wziąć. 16 GB to trochę mało, bo wtedy przy otwartym Lightroomie i Photoshopie, do SWAPa system musi wrzucać nawet te dane, których regularnie potrzebuje. Dlatego przy 16 GB RAMu w M1, robi mi różnicę, czy pracując w PS na ciężkim pliku, mam w tle odpalonego LR, czy go wyłączę. Po wyłączeniu zmiany w podglądzie pliku nie są aktualizowane automatyczne, więc to średnio wygodne. 24 GB dało by tutaj większy komfort, a przy 32 GB o czymś takim jak RAM w ogóle nie trzeba myśleć.
Dawniej pracując w Lightroomie na sporej bibliotece, odczułbym wyraźnie różnicę między 32 GB i więcej. Natomiast na Apple Silicon w wersji minimum Pro, szybkość działania byłaby niemal ta sama, niezależnie ile gigabajtów bym do tych 32 dołożył. Właśnie dlatego w ogóle bym sobie większą pamięcią głowy nie zawracał. Po prostu szybkość przerzucania danych między komponentami na Macu jest przeogromna, do tego są one współdzielone i to wszystko razem tworzy niesamowicie responsywny system, nawet przy obciążeniu, które peceta z Windowsem by solidnie zmuliło. Dlatego Maca Studio bez obaw brałbym z 32 GB RAMu i jego zwiększenie byłoby na samym dole listy moich priorytetów. Natomiast peceta z taką pamięcią mam teraz i wiem, że nawet gdybym miał 128 GB RAM to w pełnym obciążeniu nie miałbym szans zbliżyć do responsywności tego Maca Studio z 32 GB. Jednocześnie bawiąc się w 3D, nieważne jakiego Maca Studio bym nie miał, to wydajnością w 3Ds Maxie nie mam szans zbliżyć się do dobrego PC. Dlatego od lat mam oba systemy do różnych zastosowań.
W monitorze aktywności macOS, można sprawdzić jak bardzo używany jest RAM. Poniżej widać przykład komputera z 8 GB RAMu, bez jakichkolwiek ciężkich aplikacji w użyciu:
Jeśli system używa SWAPa, to wszystko w porządku, o ile poniższy wykres jest cały zielony. Pomarańczowy kolor to zbyt mała ilość RAMu, w danej chwili, ale jeśli nie jest taki non stop i komputer działa szybko, to okay. Czerwony kolor oznacza, że pamięci jest ewidentnie za mało i najpewniej przesiadka na komputer z większą pamięcią, dałby nam odczuwalny wzrost wydajności.
Poza tym SWAP zużywa SSD, zapisując na nim dane. Natomiast mając minimum 16 GB, w ogóle bym się tym nie przejmował. Nie słyszałem jeszcze o osobie, która by taki dysk zajechała w komputerach z ostatnich lat.
Czemu obróbka zdjęć, wymaga szybszych komputerów niż kiedyś?
Zmiany w ostatnich 2 latach
A.I. weszło na dobre do edycji zdjęć. Odszumianie wspierane sztuczną inteligencją daje rezultaty, które niedawno wydawałyby się niemożliwe nawet za 30 lat, pluginy Retouch4me robią za nas dużą część obróbki zdjęć i moi czytelnicy w ankiecie wskazali, że zdecydowanie planują z tych narzędzi korzystać lub już korzystają. Oszczędność czasu jest ogromna, bo niektóry retusz można niemal zupełnie zautomatyzować, a nawet jeśli nie, to znacznie skrócić. To wszystko działa w oparciu o kartę graficzną, którą kiedyś nie było sensu się przejmować.
A co się zmieniło między rokiem 2010, a 2020?
Lata temu większość z nas obrabiała zdjęcia 12-16 Mpix, niektórzy 24. Dzisiaj mamy znacznie gęściej upakowane matryce. Ogromne zmiany dotknęły też monitorów do fotografii – przyzwoite, szerokogamutowe ekrany, można mieć znacznie taniej niż dawniej, więc zagościły u fotografów na dobre. Co za tym idzie, obróbka w 16 bitach/kanał stała się znacznie częstsza, a ona obciąża komputer o wiele bardziej, niż retusz plików w 8 bitach/kanał. Poza tym dawniej nikt nie miał monitorów UHD/4K, które są bardziej wymagające (szczególnie z włączonym skalowaniem obrazu). Co gorsza, niektóre starsze karty graficzne, nie są już wspierane przez oprogramowanie Adobe i działają teraz bez akceleracji, co ma ogromne przełożenie na komfort pracy, który właściwie przestaje istnieć i praca ze zdjęciami zamienia się w męczarnię.
Apple między rokiem 2010, a 2020
Po roku 2010 komputery Apple stały się w branży fotograficznej jeszcze popularniejsze niż dawniej, m.in. ze względu na niesamowicie udane ekrany montowane w Macbookach Pro z Retiną oraz wyjątkowo przystępnego cenowo Maca Mini. Otóż w roku 2011 zrobiono z niego bardzo fajny komputer, który w fabrycznej konfiguracji był fatalny, ale po samodzielnej rozbudowie, doskonale nadawał się do obróbki zdjęć. Miał wystarczającą moc do retuszu zdjęć z ówczesnych pełnych klatek i niesamowitą mobilność – był mniejszy i lżejszy, od produkowanych wtedy laptopów. Zabieranie komputera stacjonarnego do studia, na sesje zdjęciowe, w końcu miało sens. W 2014 roku wyszła bardzo kiepska wersja Maca Mini i dopiero rok 2018 przyniósł kolejny znakomity model, który był świetny. Laptopy cały czas były żwawo rozwijane, ale od 2016 roku ich ceny uważałem za zdecydowanie zawyżone, do tego klawiatury przysparzały problemów, a wydajność spadała pod bardzo dużym obciążeniem i z dodatkowym monitorem. Mimo to, był to znakomity sprzęt, jeszcze lepszy niż poprzednie generacje, po prostu nieidealny i drogi. Końcówka roku 2019, przyniosła nam bardzo znaczącą zmianę w laptopach (Macbook Pro 16”), dzięki której pierwszy raz od bardzo dawna, mogłem pochwalić Apple, bez wypominania im złych decyzji w projekcie komputera. Później było tylko jeszcze lepiej, bo pojawił się chip M1 i wiele innych dobrych zmian, komputery przestały walczyć o każdy milimetr grubości kosztem spadku ich użyteczności.
Przykład możliwości A.I.
Mam też na blogu obszerny artykuł z analizą wtyczek do Photoshopa Retouch4me – są w nim dziesiątki przykładów, a poniżej pokazuję dodatkowo jedno zdjęcie z powyższego filmu, ale wraz z kilkoma dodatkowymi wtyczkami (wszystkie to: Retouch4me: Heal i DodgeBurn do wyczyszczenia skóry, Skin Tone do wyrównania kolorystyki, Eye Vessels do usunięcia żył w oczach, Portrait Volumes do konturowania i White Teeth do wybielenia zębów). Nie wszystko jest idealne, bo np. pieprzyki chciałbym zostawić i usta mieć nieco inne, ale jest to dużo lepszy punkt do rozpoczęcia ręcznego retuszu, niż zdjęcie oryginalne. Zresztą najczęściej te rzeczy też wychodzą w porządku.
Moja rola ograniczała się do kliknięcia w jeden przycisk, jednak następnie komputer musiał sobie to wszystko przetworzyć i na komputerach sprzed wielu lat trwało by to kilkanaście minut, na tych sprzed kilku lat kilkadziesiąt sekund, a na porządnym sprzęcie w minutę przetworzyłbym kilka zdjęć.
Apple vs. Windows we wszystkim, poza fotografią
Gdy kilkanaście lat temu przesiadałem się z PC na Maca, to obawiałem się braku niektórych aplikacji. Jednak szybko znalazłem odpowiedniki wszystkich programów, jakich używałem, a przy okazji były ładniejsze i miały spójny oraz bardziej przemyślany interfejs – niemal w każdym programie w tym samym miejscu są preferencje itd. Niestety do dzisiaj Windows pod tym względem wypada dużo gorzej.
Co więcej – kiedy po latach musiałem ponownie zacząć używać PC, to okazało się, że mnóstwo świetnych aplikacji Macowych, nie ma swoich odpowiedników na Windowsa, albo są tak dużo gorsze, że nie sposób je porównywać. Na PC dalej nie ma procesora tekstu o możliwościach Ulyssesa, kombajnu do wyszukiwania i robienia mnóstwa rzeczy takiego jak Alfred lub Raycast, edytora Markdown wygodnego jak iA Writter, narzędzia do screencastów jak ScreenFlow, do screenshotów jak CleanShot, do live streamów jak Ecamm Live, do backupów jak Carbon Copy Cloner, do dźwięku jak Audio Hijack, do peryferii jak Better Touch Tool… mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Jakość programów na Maki i na Windowsa dzieli przepaść i jako osoba musząca korzystać z obu systemów, bardzo to odczuwam. Do tego razem z Makiem dostaje się wiele programów, których obsługi z poziomu Windowsa bardzo mi brakuje – chociażby FaceTime, iMessage, itd; a do tego funkcje systemu jak inteligentne katalogi, autoryzacja zegarkiem lub odciskiem palca, możliwość automatyzacji WSZYSTKIEGO (to co ludzie wyprawiają w Automatorze, dla użytkownika Windowsa byłoby science-fiction, którego niestety w żaden sposób na tym systemie zrealizować się nie da) itd. Napisałem artykuł o tym jak sobie radzę na Windowsie, dodając mu niektóre brakujące funkcje, ale to tylko namiastka tego, co jest na macOS.
Nie ma też na Windowsie usługi podobnej do Setapp, gdzie w niewielkim abonamencie ma się dostęp do setek świetnych, komercyjnych aplikacji. Jakbym chciał mieć na systemie Microsoftu tyle dobrych programów, z ilu korzystam w Setappie, to wydałbym na to więcej, niż na sam komputer. To jak macOS wyprzedził Windowsa, pod względem oprogramowania, jest absolutnie niesamowite.
Jednak sytuacja zmienia się, gdy mowa o graniu, używaniu wirtualnej rzeczywistości lub o specjalistycznym oprogramowaniu, np. inżynieryjnym. Wówczas Windows pozostaje jedyną opcją. Ja do VR, grania i tworzenia 3D potrzebuję PC (działa na nim lepiej Unreal Engine, Autodesk Maya ze wspomaganiem kart RTX, headsety VR i gry).
MAC vs. PC | macOS vs. Windows w fotografii
Jeśli znasz na wylot sposób działania zarządzania barwą w Windowsie, lub jesteś zdecydowany na Maca, to możesz od razu przejść do rozdziału „Na jakie parametry komputera zwracać uwagę?” W przeciwnym wypadku koniecznie przeczytaj także poniższy rozdział.
Zarządzanie barwą
Ekrany w laptopach często nie pokazują nawet w pełni przestrzeni sRGB, podobnie jak monitory biurowe. Czyli nie potrafią wyświetlić tak nasyconych kolorów, jakie mogą być na wydrukach (Adobe RGB) lub w kinie (DCI-P3). Wówczas system zarządzania barwą nie ma wielkiego znaczenia, bo skoro monitor sam „wycina” mocno nasycone kolory, to nie widać, że system tego nie robi, gdy powinien. Tym sposobem zwykły użytkownik w ogóle nie zauważy, że coś jest nie tak. I słusznie – nie ma sensu, żeby zawracał sobie tym głowę.
Tylko że monitory do grafiki i fotografii, mają znacznie szerszy gamut od zwykłych ekranów – pokazują niemal całe Adobe RGB. I bardzo dobrze, bo w fotografii krajobrazowej, macro, przyrodniczej itd, potrafi to zrobić ogromną różnicę. Zresztą w moich okolicach i generalnie w ciepłych krajach, nawet spontaniczne zdjęcie, zrobione na szybko komórką, potrafi bardzo dużo stracić po zawężeniu gamutu do sRGB.
Przy ekranie, który potrafi wyświetlić szerszy gamut od sRGB, system operacyjny musi zadbać o to, by elementy interfejsu nie miały przesyconych kolorów (okna programów, ikony, paski narzędzi, czy nawet tapeta na pulpicie). Dobrze byłoby też, żeby wszystkie nieoprofilowane grafiki i zdjęcia były wyświetlane jako sRGB. Natomiast grafiki i fotografie z przypisanymi profilami kolorystycznymi, muszą być wyświetlane zgodnie z nimi. Niestety w Windowsie jest niemal normą, że tak się nie dzieje (w przeglądarce internetowej zazwyczaj jest OK, ale nie w pozostałych elementach systemu). Na szczęście problem z oglądaniem zdjęć w niepoprawnej kolorystyce, można łatwo obejść, używając do ich oglądania aplikacji zarządzających barwą (np. ACDSee). W Photoshopie, Capture One i w Lightroomie, kolory będą poprawne, a to najważniejsze. Jednak z jaskrawym interfejsem trzeba się pogodzić, lub ograniczyć gamut monitora.
Jeśli powyższe kwadraty mają jednolity kolor (zamiast być podzielone na prostokąty o dwóch odcieniach), to gamut Twojego monitora nie wykracza poza sRGB – jest mu równy lub węższy. To ograniczenie jeśli przygotowujesz rzeczy do druku, ale do netu wystarczy. Plusem jest to, że w innych aplikacjach niż ta przeglądarka, także nie będziesz miał problemów z przejaskrawionym wyświetlaniem kolorów.
Być może tylko niektóre kwadraty będą podzielone na dwa odcienie (wtedy gamut nie jest zbyt szeroki, ale większy od sRGB – wówczas możesz mieć już problemy w innych programach). W monitorach typowo fotograficzncyh różnice są ogromne w każdym kwadracie poza ostatnim. Gdybyś miał wyłączone zarządzanie barwą, to na zdjęciach wszystkie poprawne kolory przestrzeni sRGB (te na dole kwadratów) zostałyby zastąpione odcieniami znajdującymi się na górze. Czyli na monitorach szerokogamutowych oczy byłyby wypalane radioaktywnymi barwami.
Zarządzanie barwą na kilku monitorach
Niestety poza tym co już wspomniałem, Windows nie potrafi zmieniać na żywo profilu monitora, jaki jest brany pod uwagę przez program. Czyli przeciągając na inny monitor aplikację z otwartym zdjęciem, kolory nie będą wyświetlane zgodnie z profilem kolorystycznym ekranu. Jeśli oba monitory masz podobne (tym bardziej gdy nie są szerokogamutowe), to możesz nie zwrócić uwagi, że coś się zepsuło i uznać, że po prostu oba monitory wyświetlają obraz nieco inaczej (co będzie prawdą, ale nie jedynym powodem takiej sytuacji). Dopiero po ponownym włączeniu programu, jest szansa, na prawidłową kolorystykę. Często wprowadza to w błąd użytkowników, bo standardem jest, że ktoś próbuje porównywać obraz obu monitorów, przenosząc zdjęcie z jednego ekranu na drugi, natychmiastowo obserwując zmiany w wyświetlanym obrazie. Prawdopodobnie każdy z nas tak kiedyś robił. Z tego wszystkiego wynika duża komplikacja, bo co jeśli będę chciał mieć jeden program na dwóch monitorach na raz?
Przy takiej konfiguracji Windows wyświetli poprawną kolorystykę tylko na jednym ekranie. macOS jest pod tym względem zupełnie inny – można w nim przeskakiwać pomiędzy ekranami i wyświetlać okna jednej aplikacji na kilku monitorach na raz, a kolorystyka będzie prawidłowa. Sytuacje gdy to się przydaje można mnożyć, np. wyświetlanie miniatur w Lightroomie i całego zdjęcia na osobnych ekranach.
Załóżmy, że kolorystyka drugiego ekranu nie ma dla nas znaczenia, bo są tam tylko palety. Ze względu na w/w problemy w Windowsie, lepiej się upewnić, czy Photoshop na pewno uznał jako ekran główny ten, na którym jest wyświetlane zdjęcie, a nie monitor z samymi paletami. W przeciwnym wypadku mimo teoretycznie skalibrowanych monitorów, kolorystyka będzie nieprawidłowa.
Powyżej widać, że Photoshop jako ekran podstawowy widzi ten sam monitor, który został wskazany w systemie jako główny (podświetlony profil – jednak absolutnie nie należy go ustawiać jako przestrzeń roboczą PS!!!). Na Macu nie ma potrzeby kontrolowania profilu, a po przeniesieniu Photoshopa na drugi monitor i tak w moment kolorystyka wraca do prawidłowej, natomiast na Windowsie to nie nastąpi. Uśpienie całego systemu macOS też nie sprawia problemów – komputer wybudza się razem z monitorem i natychmiast jest gotowy do pracy, z odpowiednim profilem – bez restartu aplikacji.
Stworzyłem osobny artykuł, w którym można przetestować zarządzanie barwą zarówno każdej przeglądarki internetowej, jak i dodatkowego oprogramowania zainstalowanego w systemie (przeglądarki graficzne, PS i wszystko inne) – znajdziesz go tutaj. Opisałem tam też szerzej, jak wygląda zarządzanie barwą w różnych systemach i przeglądarkach (także na telefonach i tabletach).
Co jakiś czas pojawiają się informacje, że teraz Windows sobie już radzi z kolorami. Natomiast ja mam komputer z Windowsem i załamani czytelnicy zgłaszają mi problemy nawet na najnowszej wersji. Po prostu w Windowsie działa to jak chce i na dwóch identycznych konfiguracjach mogą być inne rezultaty.
Kiedy Windows nie sprawia problemów?
Upośledzone zarządzanie barwą niekoniecznie musi być widoczne i uciążliwe. Nie widzę przeciwwskazań w używaniu Windowsa, gdy jego użytkownik ma PC z tylko jednym monitorem. Gamut monitora musiałby być ograniczony do sRGB (natywnie lub za sprawą kalibracji sprzętowej). Gdy wszystkie powyższe warunki są spełnione, to możliwość wystąpienia problemów z kolorami, nawet w aplikacjach natywnych, jest zminimalizowana najbardziej jak to tylko możliwe Teoretycznie wszystko powinno być w porządku. W przypadku podpięcia monitora przez HDMI (zamiast DisplayPort lub DVI), należy dodatkowo sprawdzić w sterowniku karty graficznej, czy na pewno jest podawany sygnał w pełnym zakresie, a nie w ograniczonym i też będzie OK (pod warunkiem, że monitor ma rozdzielczość nie większą od 1920 x 1200 px – wówczas bez kombinowania należy użyć innego złącza lub HDMI w wersji minimum 2.0).
Jednak to są ograniczenia, które u ludzi związanych z fotografią zawodowo, mogą okazać się bardzo uciążliwe. Osoba z monitorem sRGB zapewne nie obrabia zdjęć pod druk, jedynie do Internetu – wówczas szeroki gamut w monitorze nie jest potrzebny (w przyszłości pewnie się to zmieni). Możliwe też, że ktoś taki robi odbitki, zamiast wydruków, wtedy sRGB zazwyczaj wystarczy. Jednak bądźmy szczerzy – kupowanie coraz lepszych obiektywów, jednocześnie przeogromnie ograniczając sobie finalne efekt finalny przestrzenią sRGB, ma niewielki sens poza Internetem. Poza tym o ile „polska paleta barw” zazwyczaj nie jest zbyt kolorowa i jaskrawa, to po każdej wizycie w ciepłych krajach docenia się to, że nawet zdjęcia z iPhone mają szerszy gamut niż sRGB.
Mając monitor szerokogamutowy, można się poratować kalibrując ekran do dodatkowego targetu o przestrzeni sRGB i przełączać się na niego, gdy robi się cokolwiek innego od obróbki zdjęć. Wtedy nie będzie przejaskrawionej kolorystyki, tam gdzie jej być nie powinno. Po prostu wybiera się odpowiedni profil, restartuje przeglądarkę internetową/program do obróbki zdjęć i gotowe. Często też w menu monitora jest odpowiednia opcja, ale wtedy gorzej z odzwierciedleniem kolorów (brak kalibracji) i prawidłową gammą.
Tylko obróbka zdjęć
Jeśli komputer będzie przeznaczony wyłącznie do retuszu, a nie także do wszystkiego innego, to jest prościej. Nie ma wtedy znaczenia jak się zachowują pozostałe aplikacje. Wówczas można nie odczuwać żadnych problemów, mimo posiadania monitora szeroko-gamutowego, o rozdzielczości UHD lub większej. W Photoshopie i programach graficznych zarządzających barwą, wszystko będzie w porządku. PS CC od pierwszej wersji skaluje się prawidłowo w systemie Microsoftu. Starsze (CS6 i wcześniejsze) niestety nie, ale można spróbować tego sposobu.
W przypadku dwóch monitorów jest gorzej – wtedy najlepiej się pogodzić z tym, że nie będą równie użyteczne jak na macOS. Należy się też upewnić, czy program na pewno korzysta z profilu monitora, na którym został wyświetlony (oczywiście dotyczy to też ekranów wbudowanych w laptopa, z podłączonym zewnętrznym monitorem). Zazwyczaj działa to jak należy, ale czasem miesza monitory i generalnie ciężko przewidzieć zachowanie systemu pod tym względem.
Jako ogromną zaletę standardowych PC z Windowsem, uważam możliwość bardzo dużego podkręcania sprzętu, tym bardziej, że obecnie overclocking jest bardzo mocno zautomatyzowany, a co więcej, całkiem nieźle daje radę nawet na chłodzeniu powietrznym.
Wydajność w Retouch4me – wyniki benchmarku
Stworzyłem akcję automatyzującą test wydajności wtyczki Retouch4me, a wyniki zaprezentowałem na dedykowanej stronie internetowej. Część z nich widać na poniższym wykresie:
Jak przyspieszyć starego PC
Jeśli wciąż obrabiasz w Photoshopie zdjęcia do 12 Mpix i robisz to w 8 bitach/kanał, nie wspomagając się A.I; to nawet komputer sprzed dekady, z dwurdzeniowym i5 ok. 2,2 GHz i 8GB RAM, wciąż będzie sobie radził znośnie Jednak na pewno warto mu zamontować SSD, jeśli jeszcze go nie ma – responsywność wzrośnie niesamowicie. Nawet jeśli to będzie tanie SSD na SATA 3, to zostawi dysk twardy bardzo daleko w tyle, pod względem szybkości uruchamiania aplikacji itd. Problemem może być zgodność GPU z nowym oprogramowaniem. Praca z wyłączoną akceleracją w Photoshopie to mordęga i nie życzyłbym tego nikomu.
Jeszcze gorzej jeśli to nie retusz pojedynczych zdjęć, tylko wsadowa obróbka, czyli Lightroom etc. – wtedy starsze komputery mogą być dosłownie dziesiątki razy wolniejsze od obecnych. Podobnie w przypadku pracy na dużych plikach w 16 bitach/kanał. Warto pamiętać, że mocna obróbka w zaledwie 8 bitach/kanał prowadzi do pogorszenia jakości, więc 16 bitów na kanał jest wskazane, a w szerszych przestrzeniach barwnych, wręcz konieczne – 8 bitów/kanał to za mało by przejścia tonalne w Adobe RGB dobrze wyglądały.
Przejdź na kolejną stronę, żeby dowiedzieć się jakiego Maca do retuszu warto kupić. W kwietniu postaram się też opublikować trzecią stronę, skupiającą się na PC.