Search
Close this search box.
Canon-EOS-60D-DSLR-Camera-upper-view

Sprzęt do beauty/fashion – cz. 1: aparat i obiektywy

Od kiedy zacząłem prowadzić tę stronę, otrzymuję sporo pytań dotyczących wyposażenia swojego pierwszego studia: jakie lampy, modyfikatory, obiektyw itd. Stwierdziłem więc, że przygotuję wpis o tym, co mi się przydaje przy robieniu zdjęć i co każdy powinien mieć w swoim mini studio; będzie mocno subiektywnie, ale jeśli kogoś interesuje ta konkretnie dziedzina fotografii co mnie, to myślę, że taki wpis może okazać się pomocny. Ostatecznie całość się dość mocno rozrosła, więc postanowiłem podzielić to na dwie części. Dzisiaj pierwsza, dotycząca aparatu i obiektywów. Osoby zagłębione w temat nie znajdą w niej raczej nic, czego już by nie wiedzieli. Natomiast druga część będzie o tym, co – myślę – jest dużo ciekawsze: o modyfikatorach, lampach i wszystkim tym, co znajdziemy w studio.

Jaki aparat kupić

Zaczynając od zupełnych podstaw… Największy dylemat pojawia się przy zakupie pierwszego aparatu – wtedy zwykle nie ma się pojęcia, czego się chce, poza tym, że ma to być lustrzanka. Już z założenia jest to bez sensu, bo samo lustro w żaden sposób na jakość zdjęć nie wpływa, za to posiada liczne wady. Niestety, póki co nie ma bezlusterkowców, które umożliwiałyby równie wygodne robienie zdjęć, co lustrzanki semi-pro i pro (aktualizacja: już są – np. Rewelacyjne Sony A7 rII). Przypuszczam, że w ciągu maksymalnie trzech lat bardzo dużo się w tym temacie zmieni, ale póki co producenci wzięli sobie za cel zwykłych konsumentów, którzy oczekują mobilności, a nie możliwości. No ale nie o tym będę dzisiaj pisał. Jak nie ma dla Ciebie znaczenia bardzo duża wygoda obsługi (zmiana wszystkich ustawień bez odrywania oka od wizjera itp.), możliwość przesiadki na pełną klatkę i tego typu rzeczy, to bezlusterkowiec wystarczy w zupełności. Jednak moja strona jest kierowana głównie do osób, które chcą się mocno zagłębić w fotografię beauty/fashion itp., a dla nich póki co, niestety, lustrzanki wciąż są najlepsze.

Zapomnijcie o opiniach typu „Nikon robi dobre aparaty, a Canon robi dobre zdjęcia” albo o tym, że kolory z jednego są dobre, a z innego są beznadziejne. To drugie to głupota powtarzana przez osoby, które nie radzą sobie z obróbką; na ten temat rozpisałem się we wspisie „Kolory na zdjęciach – naturalny odcień skóry”. Ma to znaczenie jak fotografuje się w *.jpg, a tego zwykle po prostu się nie robi. Zdjęcia wykonuje się jako RAW-y. Tylko i wyłącznie. Obrabiałem zdjęcia już chyba ze wszystkiego i nie widzę problemu. Jeśli zaś kłopot nadal jest, to na pewno nie leży w aparatach, lecz w ich użytkownikach, którzy nie do końca radzą sobie z wywoływaniem RAW-ów i retuszem.

Poszczególne klasy aparatów różnią się między sobą dość znacznie, ale w przypadku beauty/fashion te różnice są w dużej mierze nieistotne. Zazwyczaj nie liczy się prędkość autofocusa, szybkość w serii, odchylany ekran, filmowanie i inne ulepszane wciąż funkcje.

Jaki aparat i obiektyw kupic?

Ważne jest, żeby jakość zdjęć była dobra w Internecie i na standardowych wydrukach, a to zdecydowanej większości osób zapewni każdy obecnie sprzedawany model. Ogromna różnica będzie natomiast pod względem użytkowania takiego aparatu. Najtańsze modele wymagają wejścia do menu, żeby cokolwiek zmienić, mają mały i ciemny wizjer, w którym niewiele widać. Sam korpus trzyma się niewygodnie, niewiele jest pól autofocusa, więc trzeba częściej przekadrowywać, brakuje górnego wyświetlacza itd.; a to dopiero początek wad. Jak ktoś używał porządnego aparatu, to robiąc zdjęcie amatorskim, będzie się męczył, mimo że jakość fotografii będzie bardzo dobra. Ale jeśli ma to być Twój pierwszy aparat, to pewnie to wszystko nie będzie Ci przeszkadzało, a jak zacznie, zawsze możesz zmienić model na wyższy – obiektywy i inne akcesoria wciąż będą pasowały.

Nie podam tutaj konkretnego modelu, jaki powinieneś kupić. Napiszę jedynie, że zdjęcia, jakie robię, mógłbym spokojnie wykonywać jakimś najniższym Nikonem, Canonem czy innym Pentaxem sprzed kilku lat – w Internecie jakość byłaby zupełnie wystarczająca. Natomiast szlag by mnie trafiał, ilekroć brałbym to do ręki. Przyzwyczajenia do lepszego sprzętu robią swoje. Jednak kiedyś zrobię sesję telefonem komórkowym, żeby uświadomić niektórym niedowierzającym osobom na jakim poziomie można robić zdjęcia takim, teoretycznie kiepskim, sprzętem. Zresztą jak ktoś ma chociaż trochę pojęcia o fotografii, to wie, że zdjęcie tworzy się światłem, a w tego typu fotografiach mamy nad nim pełną kontrolę. To nie śluby, gdzie potrzeba wysokich ISO i każda generacja aparatów pozwala robić zdjęcia w coraz to gorszych warunkach.

Jaka marka?

Dla mnie nie ma to znaczenia. Dzisiaj Nikon ma najlepszy korpus do moich zastosowań (D800E), więc to właśnie aparat tej firmy bym kupił, ale za rok Canon albo Sony mogą zaprezentować coś lepszego (i zapewne to zrobią). Zwracać uwagę trzeba na obiektywy, bo to od nich bardzo zależy jakość zdjęcia i to one są znacznie dłużej „na topie”. Szkło, którym robię beauty jest w sprzedaży od ponad 15 lat i do dzisiaj nie doczekało się następcy. Ciężko zliczyć ile generacji korpusów w tym czasie minęło.

Niedawno Pentax odstawał tym, że nie miał żadnego korpusu pełnoklatkowego (już ma). Za to średni format był w ofercie już dawno. Ale średni format i tak wymaga zmiany wszystkich obiektywów na specjalne, stworzone pod tak dużą matrycę. Plusem tej marki jest to, że nawet do najniższych modeli można podpiąć ogromną liczbę obiektywów z mocowaniem M42 (z zachowaniem pomiaru światła i potwierdzeniem ostrości), które są bardzo tanie.

Megapiksele

Moim zdaniem w większości przypadków megapiksele nie mają prawie żadnego znaczenia; każdy obecnie sprzedawany model ma ogromny ich nadmiar, jeśli mówimy o publikacji w Internecie. Do wydruków A4 i A3 też będzie wystarczająco. Dopóki fotografowałem motocykle czy robiłem jakieś fotorelacje, ówczesne sześć megapikseli do Internetu to było aż nadto. Ale wszystko zależy od potrzeb…

W przypadku zdjęć modelek, którymi się zajmuję, nadmiar pikseli to duża zaleta. Już pomijam fakt dobrej jakości na dużych wydrukach, ale sporo pikseli na matrycy to ogromne ułatwienie przy tworzeniu ujęć z bardzo bliskiej odległości (np. właśnie beauty, gdzie kadr wypełniają prawie wyłącznie powieki lub usta). Można sobie z odległości nieco ponad metra zrobić zdjęcie tym samym obiektywem co normalne beauty i wykadrować; po takim zabiegu fotografia wciąż będzie bardzo szczegółowa. Ja, mając 12 mpix, musiałem zakładać pierścienie pośrednie (takie jak do zdjęć macro), żeby zmniejszyć odległość ostrzenia, a co za tym idzie, żeby móc podejść bliżej, wypełniając fotografowanym elementem większą część kadru. W przeciwnym wypadku powieka byłaby tylko małym wycinkiem kadru, który do druku będzie miał niewystarczającą jakość. Poza tym podchodząc tak blisko, pojawią się przerysowania – powieki staną się znacznie bardziej kuliste, nos będzie mocno odstawał itd.

Jakby tego było mało, ze względu na mniejszą odległość głębia ostrości drastycznie się zmniejszy, więc trzeba zwiększyć wartość przysłony. To ciągnie za sobą znacznie większe zapotrzebowanie na moc lamp i komplikuje wszystko, bo zamiast robić takie zdjęcie 10 sekund na setupie, który wcześniej służył do zrobienia ujęć całej twarzy, traciłem znacznie więcej czasu.

Jaki aparat i obiektyw kupic?

Już przy niewielkich zbliżeniach zaczynają się problemy.

Jak ktoś robi komercję, to piksele tym bardziej mu się przydadzą, bo co jeśli klient zamawiał zdjęcia do magazynu, a później stwierdził, że właściwie idealnie nadawałyby się one na wielkie banery, które ludzie będą oglądali z bliska. Jak zdjęcie jest wystarczająco duże, to wystarczy sprzedać licencję rozszerzoną o dodatkowe pola eksploatacji i temat jest zamknięty. Oczywiście, osoby, które robią takie rzeczy, to wiedzą, ale przecież nie do nich kierowany jest ten wpis.

Poza tym obecnie monitory mają niskie rozdzielczości; upchnięcie pikseli na ekranie i na papierze dzieli przepaść. Inaczej jest w przypadku urządzeń mobilnych – na iPadzie na jeden cal przypada 264 pikseli (tak zwane ppi – pixel per inch). Prędzej czy później monitory w komputerach i laptopach też osiągną zbliżoną szczegółowość. Sam od jakiegoś czasu używam monitora UHD, a gdy takie ekrany staną się powszechne, zdjęcia publikowane w Internecie będą znacznie bardziej szczegółowe. Do czasu, kiedy taki sprzęt stanie się standardem jeszcze daleko, ale to, że kiedyś będziemy publikowali zdjęcia w Internecie w rozdzielczości kilkukrotnie wyższej niż obecnie jest pewne; wtedy duża matryca tym bardziej się przyda. Napisałbym, że to odległa przyszłość, ale jak sobie pomyślę, ile zmieniło się w ciągu ostatnich dwóch lat, to wcale nie jestem pewny, czy taka odległa.

To, że pliki z mocno upakowanych pikselami matryc zajmują dużo miejsca, w ogóle do mnie nie przemawia. Co z tego, że dużo zajmują? Wielo-terabajtowe dyski są powszechnie dostępne, kupno jednego więcej to nie problem. A jak ktoś wyskoczy z tym, że to duży wydatek, to zabiję śmiechem, bo w porównaniu do samego korpusu jest to żaden koszt. Podobnie z kartami pamięci (których wiele nie potrzeba – mi przy matrycy 36 mpix jedna karta 16 GB wystarczyłaby w zupełności na całodniową sesję, a pewnie i na kilka).

Obiektyw

Najpierw trzeba sobie uświadomić, że wpływ na przerysowania i perspektywę ma odległość, a nie ogniskowa. Jeśli bez ruszania się z miejsca zrobię zdjęcie obiektywem 135 mm, to postać na tej fotografii będzie wyglądała tak samo jak na ujęciu zrobionym obiektywem 50 mm i tak samo jak na 35 mm. Różnica będzie polegała na tym, że w pierwszym przypadku modelka wypełni mi cały kadr, w drugim przypadku wejdzie mi dużo niepotrzebnej przestrzeni, a w trzecim będzie jej jeszcze więcej. W efekcie będę musiał wykadrować zdjęcie na komputerze, marnując przy tym piksele, czyli tracąc szczegóły. Tego nikt nie chce. Jeśli podejdę do postaci, tak żeby na każdym z tych obiektywów twarz wypełniała mi cały kadr, to dla coraz mniejszej ogniskowej będę musiał podchodzić coraz bliżej, a to całkowicie rozwali proporcje twarzy i nawet najładniejszą modelkę można wtedy przedstawić jakby była fizycznie niedorozwinięta. Osoby robiące sobie zdjęcia „z dzióbkiem” na Facebooka zdają się kompletnie tego nie widzieć. To zdjęcie najlepiej obrazuje, to o czym piszę:

Jaki aparat i obiektyw kupić

Autor zdjęć: Stephen Eastwood

Szkoda, że fryzura na powyższych zdjęciach zakrywa uszy. Jeśli byłyby widoczne, to wtedy byłoby widać jeszcze większą różnicę: im bliżej robione zdjęcie, tym bardziej uszy znikałyby z tyłu głowy, aż w końcu postać w ogóle by ich nie miała.

Dlatego przy zdjęciach beauty najpopularniejszy jest obiektyw 135 mm (lub 85 mm w przypadku aparatów z matrycą 24 x 18 mm, tzw. APS-C, czyli wszystkie amatorskie lustrzanki i trochę aparatów bez lustra również). Przy fotografiach, w których twarz wypełnia cały kadr, taki obiektyw zapewnia zachowanie odpowiednich proporcji. Są i tacy, którzy na pełnej klatce używają 85 mm lub nawet 50 mm i nie ma z tym problemu, ale jak chce się zrobić naprawdę wąskie ujęcie, które wypełni cały kadr, to trzeba podejść na tyle blisko, że pojawiają się przerysowania, które mi osobiście przeszkadzają.

Jasność obiektywu w przypadku beauty nie ma znaczenia. I tak używa się wysokich przysłon (u mnie zazwyczaj jest to wartość od 9 do 12, a 5,6 to ekstremalnie mało). W portretach to co innego, ale ja portretów nie robię. O różnicy pomiędzy beauty, a portretami pisałem tutaj.

W przypadku zdjęć całych sylwetek nie ma właściwie żadnych norm. Tam często przerysowania są atutem, bo można zrobić dynamiczniej wyglądające ujęcia. Jedni wolą jak najdłuższe ogniskowe, inni szerokie kąty. W przeciwieństwie do beauty, tutaj już bardzo niskie przysłony mogą być przydatne. Dla mnie zestawem idealnym na pełną klatkę byłoby 35 mm + 50 mm. No i 135 mm do zdjęć twarzy. Absolutnie zamiast tego ostatniego nie chciałbym 85 mm, ale to dlatego, że robię dużo ciasnych kadrów. Natomiast w aparacie APS-C wybrałbym 18 mm, 35 mm i 85 mm. Dwa pierwsze do ujęć z całą sylwetką, ostatnie do beauty. Wspominam jedynie o stałkach, bo kompletnie nie widzę powodu, dla którego do takich zdjęć miałbym się pakować w zoomy.

Pojawia się jednak dylemat, czy kupić obiektyw o danej ogniskowej za kwotę X, czy wersję kilkakrotnie droższą. Zasada jest prosta: kupujesz najdroższy obiektyw, na jaki Cię stać. Nieważne, czy mówimy o przedziale 20–50 zł, czy 4000–8000 zł. Później dokupujesz drugi obiektyw, dokładnie taki, jakiego potrzebujesz (ciągle stosując tę samą zasadę). Jak musisz kogoś zapytać, jaką ogniskową powinieneś kupić, to znaczy, że żadnej nie musisz nic kupować. Gdybyś musiał, dokładnie byś wiedział czego ci brakuje i właśnie to byś wybrał.

Podsumowanie

Dzisiaj było mocno ogólnikowo – bez podawania konkretnych modeli i producentów. To dlatego, że jest to kwestia bardzo indywidualna – akurat ten typ fotografii nie jest zbyt wymagający wobec aparatu. Problem pojawia się wtedy, gdy chcesz robić takie zdjęcia jak ja, ale też w niedzielę iść do lasu fotografować wiewiórki, kolejnego dnia siatkarzy na pobliskiej hali, a wieczorem nagrać film z dzieckiem w roli głównej. Wtedy kwotę, którą ja bym musiał wydać na sprzęt, Ty byś musiał jeszcze pomnożyć. Ale dopóki trzymasz się jednej dziedziny, to wybór jest prostszy, a koszty znacznie niższe.

*Zdjęcie w topie strony zostało pobrane ze strony egyptography.com.

Udostępnij