Search
Close this search box.
zoom

Beauty i fashion oraz pierwsze wrażenia dot. lamp Jinbei MSN II

Jak pewnie część z was już wie, przyleciałem do Polski miesiąc wcześniej niż było to w planach i postanowiłem przeznaczyć ten czas m.in. na sesje zdjęciowe. Do ich zrobienia wybrałem lampy studyjne, z których wcześniej nie miałem okazji korzystać – Jinbei MSN II. Są z kategorii tych przyjaznych dla kieszeni, a przy tym mają pewne cechy, które są bardzo rzadkie – wbudowane wyzwalanie radiowe i regulację mocy do 1/128.

Zazwyczaj woziłem „studio” do wizażystek, ale teraz to nie wchodziło w grę. Przy robieniu zdjęć w standardowym mieszkaniu nie ma miejsca na rozwinięcie tła studyjnego, a ja miałem w planach też coś z serii zdjęć modowych – do tego potrzeba sporo pustej przestrzeni i wysokiego sufitu. Po nieudanych poszukiwaniach odpowiedniego miejsca, w końcu udało mi się znaleźć w miarę przestronne pomieszczenie. Nie jest idealne, ale jak do tej pory to najlepsze co mi się trafiło.

Sprzęt

W Polsce nie mam już w ogóle swojego sprzętu studyjnego, więc trzeba go było zorganizować. Jedynym wyjątkiem był statyw-boom i blendy. Wszystko dostarczył sklep Fripers.pl, ten sam który jest wam już znany z wielu moich wcześniejszych wpisów (to właśnie oni wysłali mi cały ekwipunek do Azji). Nie będę tutaj opisywał szczegółowo wszystkich detali technicznych danego sprzętu, bo nie o to chodzi. Jak kogoś one będą interesowały to sobie kliknie w link i będzie mógł doczytać szczegóły.

Lampy studyjne chciałem takie, z których jeszcze nigdy nie korzystałem. Cały czas wychodzę z założenia, że sprawdzanie różnych modeli to dobry sposób na urozmaicenie wpisów na blogu. Wybór padł na Jinbei MSN II o mocy 800 Ws (do głównego modyfikatora) i 400 Ws do lamp dodatkowych.

Lampy to dopiero początek, potrzebowałem też kilku innych rzeczy… Beauty Dish 70 cm z gridem jest koniecznością, bo sesja bez niego to u mnie ewenement. Okta Aurora Firefly XL 90 cm z gridem i odbłyśnikiem, zmieniającym ją w beauty disha. To do zdjęć całych sylwetek, gdzie średnica 90 cm często sprawdza się lepiej od 70 (szczególnie w małych pomieszczeniach). O Fireflay XL napisałem wszystko we wpisie o sesji z Zombie. Czegoś większego od 90 cm raczej unikam – wszelkie okty od 120 cm w górę zazwyczaj leżą u mnie nieużywane, chociaż gdybym zaczął fotografować na jasnym tle, to duże modyfikatory nabrałyby większego sensu.

Jako światło kontrowe używam prawie zawsze stripów 90 cm z gridami. Wziąłem też softbox 40×40 cm (te FreePowery są z gridem w zestawie), którego co prawda użyłem tylko kilka razy w życiu, ale i tak uważam go za obowiązkowe wyposażenie – jak już jest potrzebny to nie ma kombinowania tylko się go zakłada i gotowe. To wszystko trzeba na czymś postawić, więc w paczce ze sprzętem były też statywy oświetleniowe oraz zestaw do zawieszania tła (również statywowy). Z takim wyposażeniem mogę zrobić każdą sesję, którą mam w planach w najbliższym czasie. Wyjątkiem są te plenerowe – do tego celu wybrałem Jinbei HD600 Ws, ale o niej będzie innym razem.

Sesja

Plan był prosty i krótki „robimy beauty i fashion”. I to w zasadzie tyle z planowania. Reszta okaże się na miejscu – jak niemal zawsze. Pozowała Klaudia Danch, która przyniosła na sesję ciuchy z Egoistin.pl – pod tym względem zrobiliśmy duży postęp, zazwyczaj ubrania były po prostu z szafy :). Makijażem zajęła się Karolina Zientek, która ogarniała przy okazji backstage, razem z Mateuszem „Pro” Prociakiem, zajmującym się też (jak zwykle) asystą. Nie jestem w stanie zliczyć sesji, które powstały z tą ekipą. W każdym razie już moje całkiem pierwsze zdjęcia beauty powstawały właśnie z nimi.

Zaczęliśmy od kadrów portretowych – setup był tak oklepany, że nawet nie ma sensu go opisywać, mimo to spróbuję go szybko streścić.

Untitled-4

Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/9 | 1/200 | ISO 200

W ruch poszedł srebrny beauty dish 70 cm z założonym plastrem miodu, który był skierowany na Klaudię z przodu, tzn. wisiał gdzieś nad moją głową i czekał na okazję żeby mi przywalić przy wstawaniu. Podpięta do niego była wspomniana już lampa, Jinbei MSN II 800 Ws. Kontry teoretycznie były dwie, ale akurat na tym ujęciu tylko jedna ma swój udział. Rozświetla nieco włosy i ramię. Niby detal, ale bardzo istotny. O ile normalnie przy beauty daję też jedną lampę od dołu, to w tym przypadku nie miało to sensu – jej jedynym celem jest dodanie blika w oku i rozświetlenie tęczówek, których na tym ujęciu nie ma. Niektórzy używają lampy od dołu do rozjaśnienia cienia pod szyją, ale to nie by tutaj nie wniosło niczego dobrego, wręcz przeciwnie. Tłem była czarna blenda rozświetlona Jinbei-em HD600. To ten plenerowy, ale nic nie stało na przeszkodzie żeby go użyć w studio. Plus taki, że gniazdka nie trzeba szukać, bo leci z akumulatora :).

schemat oswietlenia zdjecia

Następne ujęcie było w zasadzie zdjęciem testowym – „załóż to futro i zobaczymy jak wyjdzie”. Zobaczyliśmy i zrezygnowaliśmy, a ja zostałem tylko z pojedynczym zdjęciem z tej „serii”. W domu skadrowałem je nieco inaczej niż w oryginale i zaprezentowało się zupełnie inaczej niż początkowo. Jako że ujęcie było tylko jedno, to nie było dylematu, które wybrać :).

Untitled-5

Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/9 | 1/200 | ISO 200

Setup niemal ten sam, ale parasolka została włączona (tradycyjnie już z lampą reporterską, zamiast studyjnej – bo szybko i wygodnie; Nie dość że brak kabli, to nawet statywu nie trzeba). Swój udział miały tym razem dwie kontry zamiast jednej. Na obu założony strip z gridem + MSN II, ale w wersji 400 Ws zamiast 800. Właściwie ze względu na bardzo dużą regulację w tych lampach, nawet 800 Ws by się sprawdziło, ale nigdy nie wykorzystałbym pełnej mocy. Reszta setupu bez zmian – światło główne wciąż świeciło od przodu.

Kolejne ujęcie było już na tle studyjnym (kolor smokey gray) z całą postacią. Główną rolę przejął softbox Aurora Firefly XL, ale bez odbłyśnika i z tylko jedną warstwą rozpraszającą światło (tą większą, zewnętrzną). Kontra była jedna, ze stripem oczywiście (i z gridem, a jakby inaczej?). Zdjęcie to zawdzięczamy taboretowi zwiniętemu z mieszkania wizażystki.

Jinbei MSN II

Nikon D700 | Nikkor 35mm 2D | F/6,3 | 1/200 s | ISO 200

Rok temu kupiłem obiektyw 35 mm, a podczas robienia tego zdjęcia pierwszy raz go użyłem. Na 50 mm nie wyglądało za ciekawie – nogi były mniej przerysowane i ujęcie dużo na tym traciło.

Na koniec były dwa zdjęcia stojące, ale z softbox został przerobiony na beauty disha (za pomocą akcesoryjnego odbłyśnika). Po założeniu plastra miodu (bez materiałów rozpraszających światło), tworzy on specyficzny cień widoczny dobrze na tle:

Aurora Firefly XL 90 cm

DSC00489

Światło jest nierównomierne i na tle pojawiają się jaśniejsze i ciemniejsze plamy. Zajmują większy lub mniejszy obszar tła, w zależności od ustawienia okty. O ile przy wcześniejszych sesjach mi to nie pasowało, to tym razem wydawało mi się, że wyjdzie to zdjęciom tylko na plus.

Jinbei MSN II

Nikon D700 | Sigma 50mm 1,4 EX DG HSM | F/6,3 | 1/200 s | ISO 200

Ustawiliśmy oktę mocno z boku, tak żeby postać miała widoczne mocne cienie. Przy takim ustawieniu lampy głównej, kontra jest prawie zawsze potrzebna. Bez niej druga strona modelki gubiła by się w cieniu. Zrobiliśmy jeszcze jedno ujęcie:

Jinbei MSN II

Nikon D700 | Sigma 50mm 1,4 EX DG HSM | F/6,3 | 1/200 s | ISO 200

Jak się przyjrzycie, to widać, że make up jest nieco inny. Jak to zwykle po posiłku bywa, usta maluje się jeszcze raz. Winny jest dostawca pizzy i kebabów, który zamiast dotrzeć po zrobieniu beauty, dotarł dopiero w trakcie fashion, kiedy wszyscy z głodu już ledwo się trzymali na nogach.

DSC00531

Jinbei MSN II

Dzisiaj nie będę się rozpisywał na temat nowych lamp, bo na to za wcześnie. Chciałem się tylko podzielić pierwszymi wrażeniami. Stosunek jakości do ceny jest tutaj podobny jak przy Jinbei DPsIII, czyli świetny. Wersja 800 Ws kosztuje ok. 1200 zł. Rynek się bardzo mocno zmienił przez ostatnie 2 lata – wtedy istnienie takiej lampy w podobnej cenie byłoby kompletnie nierealne. Kupując ją odpada też inwestowanie w odbiorniki radiowe – te są wbudowane (swoje własne też można podpiąć). Co więcej, pozwalają na radiową zmianę mocy i innych ustawień. Niestety nadajnik nie ma wyświetlacza, nie da się też ustawiać parametrów dla każdej lampy z osobna (na upartego można – przypisując każdą lampę pod inny kanał, ale jest to niepraktyczne i nie do tego służy). Wczoraj robiłem kolejną sesję tym sprzętem, a jutro być może będzie następna. Jak już będę miał więcej doświadczeń z tymi lampami, to na pewno opiszę je dokładniej i porównam do Jinbei DPsIII, bo na pierwszy rzut oka są konkurencyjne. Już teraz jestem pewny, że nie będzie kategorycznego zwycięzcy i wybór będzie zależał od typu zdjęć, do których będą używane.

Backstage

Podsumowanie

Kolejnych sesji jeszcze nie mam zaplanowanych, będą robione jak zwykle z dnia na dzień. W przerwach międzysesyjnych postaram się obrobić szybko zdjęcia i wrzucić razem z wpisem na bloga, ale nie wiem na ile to będzie wykonalne w tak krótkim czasie. Nawet jeśli z czymś się nie wyrobię, to na pewno jak tylko wyląduję w Bangkoku to wezmę się za opisywanie wszystkiego. Czas na sesje i retusz mam tylko do końca sierpnia, we wrześniu ruszam szkolić was z retuszu, więc czasu na wpisy już nie będzie.

Udostępnij