Search
Close this search box.
3651

Sesja z Aleks w tajskim parku, w Bangkoku

Czasami robię jakieś bardzo proste fotki plenerowe – bez lamp i jakichkolwiek przygotowań. Tak też było z tą sesją – stylizacja i wypad do parku. W tym przypadku do parku w Bangkoku.

Pozowała mi Aleks, w Tajlandii spędzająca zazwyczaj kilka miesięcy w roku, a pozostały czas mieszkająca głównie w Singapurze. Ostatnio się to zmieniło, ale o tym później. Azjaci lubią modelki spoza azji, które mają cechy charakterystyczne dla azjatek – to sprawia, że wyglądają bardzo unikatowo. Dlatego Aleks ma urodę doskonałą właśnie do Tajlandii oraz okolicznych krajów. Szczególnie po przefarbowaniu swojego naturalnego blondu i zakryciu niebieskich oczu, brązowymi soczewkami koloryzującymi. Jej agencja – Area Managment, przez długi czas specjalizowała się właśnie w dziewczynach przypominających nieco azjatki (chociaż ostatnio tendencja jest w kierunku azjatek lub pół-azjatek). A skąd Aleks pochodzi? Z Polski :).

Nikon D810 | 50 mm | F/2.0 | 1/200 | ISO 64

Fotogeniczne parki w Bangkoku

W stolicy Tajlandii na sesję zdjęciową wśród drzew, stawów i zieleni, nadaje się kilka parków. Trzeba było wybrać jeden z nich…

Lumphini
Najpopularniejszy jest Lumnphini, ale każda jego część wygląda dość podobnie i zawsze są tam tłumy. Byłem tam wielokrotnie, ale nigdy żeby fotografować i to się chyba nie zmieni.

Chatuchak i okolica
W Chatuchak, tuż obok największego targu świata, jest kilka sąsiadujących ze sobą parków, wyglądających jakby były jednym wielkim. Niestety tam również jest tłok i niewielkie zróżnicowanie. Aczkolwiek na tym samym obszarze dopiero co otwarto jeszcze jeden park i w nim jest ciekawiej. To nowe miejsce póki co pozostaje znacznie bardziej opustoszałe, a przy tym ma potencjał na bardziej różnorodne kadry. Przy czym to nie jest tak, że w tych wcześniejszych nie dało by się zrobić fajnych zdjęć, albo że wszystkie wyglądałyby tak samo. Zdecydowanie nie. Po prostu już dawno temu odkryłem miejsce, przy którym pozostałe wypadają blado, więc to mocno wpływa na moją ocenę. Gdybym porównywał Lumphini i Chatuchak do parków jakie miałem w okolicy, gdy mieszkałem w Polsce, to nie wypadły by źle. Ot normalne parki, tylko z palmami zamiast brzóz.

Parki to nie tylko ten obszar zaznaczony na zielono, ale też to po prawej stronie, gdzie przebiega niebieska linia metra

King Rama 9 Park
Zdecydowanie najlepszy wydaje mi się King Rama IX Park – bardzo fotogeniczny, duży i niesamowicie różnorodny park, bo każda jego część ma zupełnie inny klimat. Jest w nim ogród chiński, brazylijski i wiele innych, wyglądających jakby były z zupełnie odrębnej części świata. Można by tutaj zrobić mnóstwo zupełnie różnie wyglądających sesji. Mój wybór padł właśnie na to miejsce. Niestety w przeciwieństwie do poprzednich lokalizacji, ten park znajduje się na uboczu Bangkoku – bliżej lotniska Suvarnabhumi, niż fajniejszych dzielnic mieszkalnych, dlatego bywam w nim bardzo rzadko. Co więcej, nie ma w okolicy ani metra (MRT), ani BTS, więc pozostaje wyprawa taksówką przez wszechobecne korki.

Ciekawostka #1: Park ten został nazwany na cześć poprzedniego króla, którym był Bhumibol Adulyadej Rama IX. Jego pełne, ceremonialne imię to: „Jego Wspaniałość, Wielki Pan, Siła Ziemi, Nieporównywalna Moc, Syn Mahidola, Potomek Boga Wisznu, Wielki Król Syjamu, Jego Królewskość, Wspaniała Ochrona”.

Nikon D810 | 50 mm | F/2.0 | 1/200 | ISO 64

Plan vs. rzeczywistość

Początkowy plan zakładał wykorzystanie wielu miejsc z parku King Rama IX i zrobienie jak najbardziej odmiennych od siebie fotografii, w najróżniejszych stylizacjach. Tak jakby to było kilka odrębnych sesji z jedną modelką. Miałem dołączyć do ekipy w mieszkaniu Damiana odpowiedzialnego za make up, u którego Tatiana Mc Cat przygotowywała różne stylizacje dla naszej modelki. Były przymiarki, dopasowywanie ciuchów agrafkami itd. Ten etap przeciągnął się tak mocno, że dotarliśmy na miejsce sesji dopiero krótko przed zachodem słońca, więc finalnie trzeba było zmienić plany i zdecydować się na maksymalnie dwie stylizacje w jednej okolicy. Odległości w parku są niemałe, a obejście stawu też sporo zajmuje. Na domiar złego nie mogliśmy użyć lamp błyskowych. Ze względu na porę dnia nie było czasu by bawić się w rozkładanie setupu oświetleniowego w więcej niż jednym miejscu, w końcu lampy w takim plenerze są tylko dopełnieniem światła zastanego. Nawet nie próbowałem na szybko rozkładać świateł, bo by w ogóle móc z nich skorzystać, trzeba wcześniej uiścić 2000 THB (ok. 250 zł) – taki jest koszt zrobienia sesji w tym parku. Bez opłat można fotografować, ale nie z lampami i blendami. Kwota wydaje się uczciwa, bo scenografia jest naprawdę fajna, ale oczywiście lepiej jakby było za darmo :). Stwierdziliśmy, że po prostu wrócimy kiedyś o wcześniejszej godzinie i zrobimy prawdziwą sesję, a tym razem biegniemy by zdążyć zrobić przynajmniej trochę zdjęć. Wybór padł na chińską część parku i stylizację w azjatyckich klimatach.

Nikon D810 | 50 mm | F/2.0 | 1/200 | ISO 64

Tajskie słońce

W Tajlandii przez większą część roku słońce zachodzi w okolicy 18:30, a ciemno robi się bardzo nagle. Złota godzina mam wrażenie, że w Polsce jest kilka razy dłuższa niż w Tajlandii. Tym bardziej w Bangkoku, gdzie słońce zanim schowa się za horyzontem, to już dawno jest przysłonięte drapaczami chmur. W pobliżu parku takiego budownictwa nie ma, zamiast tego przez większość naszej sesji, słońce było skryte za chmurami.

Gdy lata temu w Polsce robiłem sesje w plenerze nagrzanym do 25° Celsjusza, to wydawało mi się, że jest ciepło, a 30 stopni to już upał. Po latach mieszkania w Bangkoku, przy 25° zastanawiałbym się raczej, czy zabierać ze sobą kurtkę, czy ryzykować marznięcie w t-shircie. Jednak za dnia takie temperatury tu są ekstremalną rzadkością. Nie jestem pewny ile dokładnie było stopni podczas naszej sesji, ale o tej porze roku odczuwalne 37° jest na porządku dziennym, więc było to coś w tych okolicach. To problem na sesjach zdjęciowych, bo nie dość, że taka pogoda męczy, to dużo łatwiej o mocno świecącą się skórę. Aczkolwiek kilka razy zdarzyło mi się fotografować w pełnym słońcu, na dachu wieżowca, w tym dwukrotnie jak było ponad 40 stopni. Wtedy to dopiero jest piekło – przy tym zacieniony park, niezależnie od temperatury, wydaje się być niesamowicie komfortowym miejscem :).

Nikon D810 | 50 mm | F/2.0 | 1/125 | ISO 64

Dlatego w Bangkoku najlepiej fotografuje się pomiędzy listopadem, a lutym. Wtedy jeszcze nie ma upałów, a jednocześnie ryzyko deszczu jest niemal zerowe. Wtedy też najwięcej tu turystów. W kwietniu i maju temperatura potrafi męczyć, bo może być jeszcze dużo cieplej niż na naszej sesji. W kolejnych miesiącach jest z powrotem trochę chłodniej, ale może padać. Najmniej pchałbym się do plenerów we wrześniu i październiku, gdy prawie codziennie pada przez ok. godzinę. Na wyspach pora deszczowa jest dłuższa, ale to już zależy od konkretnego rejonu.

Komary. Wszędzie komary…

Inny problem z tajskimi plenerami jest podobny jak w Polsce. Przy jeziorach i obfitej roślinności, a więc dokładnie w takich miejscach jak wspomniane parki, komary nie dają spokoju. Te tajskie są inne od polskich – bardzo małe, ale gryzą tak samo. Ja znoszę komary na tyle dobrze, że wybierając się w takie miejsca, zazwyczaj nawet nie chce mi się używać sprayu, który ma je odstraszać, ale modelka mogłaby być już po chwili cała w czerwonych plamach, co raczej zdjęciom nie sprzyja. Natomiast w innych częściach kraju istnieje ryzyko malarii i dengi, więc tam i ja zawsze używałem odpowiednich środków.

#Protip: wybierając się daleko za granicę nie ma sensu zabierać sprayów na owady z domu, bo ich skuteczność przeciwko gatunkom niewystępującym w Polsce, może być znikoma.

50 mm vs. 35 mm

Wszystkie dotychczasowe zdjęcia powstały przy użyciu obiektywu 50 mm (FF). Już kiedyś pisałem na blogu o moim podejściu do plenerowych ogniskowych (a na pewno robiłem live o tym). W skrócie: długo myślałem, że używam 50 mm w plenerze tylko przez brak szerszego kąta. 35 mm albo nawet ok. 20 mm wydawało mi się lepsze, ale gdy w końcu lata temu nabyłem taką ogniskową, to stało się jasne, że ja po prostu lubiłem 50 mm (i nadal lubię). W moich kadrach tło plenerowe dobrze się prezentuje na takiej ogniskowej, ale jednocześnie jest go na tyle mało, by nie przeszkadzały co chwilę jakieś niechciane elementy. Czyli nie trzeba przygotowywać całej scenografii pod jedno ujęcie. Natomiast ilekroć zakładam szerszą ogniskową, to mam ochotę zmieniać mnóstwo rzeczy za modelką i finalnie kończy się powrotem do 50 mm. W końcu w tego typu zdjęciach raczej nie stosuje się rozmyć aż tak mocnych jak w portretach oraz w wielu innych typach fotografii i tło odgrywa dużo większą rolę.

Zdarzają się wyjątki. Poniższa fotka powstała na 35 mm, niestety autofocus nie trafił:

Nikon D810 | 35 mm | F/2.0 | 1/125 | ISO 64

Przy tak dużym odejściu od modelki, nawet na F/2 rozmycie tła jest tylko symboliczne. Dlatego jak kiedyś zacznę robić więcej plenerów, to pewnie 35 mm wciąż będzie w torbie, ale jaśniejsze. I żeby było jasne – nie twierdzę, że 50 mm jest lepsze do plenerów od szerszych ogniskowych. Ja wolę 50 mm i tyle, ale jak widać są wyjątki.

Później przemieściliśmy się kawałek dalej i powstało zdjęcie w trochę innym, choć wciąż w azjatyckim klimacie (i wciąż bez ostrości :)):

Nikon D810 | 35 mm | F/2.0 | 1/40 | ISO 64

Do zrobienia zielonej poświaty posłużyło trochę trawy przy obiektywie. To się kończy zawsze tak samo – w torbie fotograficznej reklamówki i inne akcesoria na taki wypadek, a ostatecznie używam gałęzi i innych rzeczy, które są pod ręką. A zazwyczaj i tak kończy się na samych testach i zrobieniu normalnych zdjęć, bez kombinowania.

Ciekawostka #2: Pełna nazwa stolicy Tajlandii jest nieco dłuższa niż po prostu „Bangkok”. Brzmi ona: „Miasto aniołów, wielkie miasto i rezydencja świętego klejnotu Indry, niezdobyte miasto Boga, wielka stolica świata, ozdobiona dziewięcioma bezcennymi kamieniami szlachetnymi, pełne ogromnych pałaców królewskich, równającym niebiańskiemu domowi odrodzonego Boga; miasto, podarowane przez Indrę i zbudowane przez Wiszwakarmana”. W oryginale: „กรุงเทพมหานคร อมรรัตนโกสินทร์ มหินทรายุธยามหาดิลก ภพนพรัตน์ ราชธานีบุรีรมย์ อุดมราชนิเวศน์ มหาสถาน อมรพิมาน อวตารสถิต สักกะทัตติยะ วิษณุกรรมประสิทธิ์”.

Było, minęło

Większość sesji na moim blogu była opisywana na bieżąco, albo z niewielkim poślizgiem, natomiast ta odbyła się… 4 lata temu. Zdjęcia już wtedy były opublikowane, ale w dużej mierze inne niż te, które wrzuciłem do tego artykułu. Kilka dni temu postanowiłem przejrzeć całą sesję i wybrać dodatkowe ujęcia, żeby urozmaicić wpis.

Tatiana mieszkała w Tajlandii jeszcze trochę i wróciła do Rosji. Aleks jeszcze długo mieszkała w Azji, ale ostatecznie przeprowadziła się na stałe do USA i wkrótce wraca do modelingu właśnie w stanach. Damian malował mi modelki jeszcze na paru kolejnych sesjach i pewnie w przyszłości jeszcze jakieś zdjęcia zrobimy. Natomiast ja do dzisiaj nie wróciłem do tego parku, więc pora to wkrótce zmienić!

Akcje do Photoshopa: Voland v6

Od niedawna moi czytelnicy moga pobrać akcje do Photoshopa, których ja sam używam za każdym razem, gdy retuszuję zdjęcia.

 

Najważniejsze akcje są dostępne zupełnie za darmo!

Udostępnij