Search
Close this search box.
voland-office

Praca na stojąco, czyli o obróbce zdjęć, na elektrycznie podnoszonym biurku – w moim przypadku Ikea Idasen

Od dawna chodziło mi po głowie biurko, z elektrycznie regulowaną wysokością – takie, przy którym można pracować na przemian siedząc i stojąc. Znajomi od lat zachwalali korzystanie z komputera w taki sposób i wiadomo, że ze względów zdrowotnych warto. Jednak ja obawiałem się, czy retusz zdjęć w ten sposób będzie wygodny. Praca na tablecie piórkowym mocno odbiega od typowego, biurowego wykorzystania komputera, dlatego o ile nie miałem żadnych wątpliwości odnośnie pisania na stojąco, czy nawet pracy w Lightroomie, to dalszy retusz zdjęć mnie mocno zastanawiał. 

W połowie zeszłego roku w końcu zmodernizowałem swój domowy gabinet, m.in. wstawiając do niego podnoszone biurko – minęło dość czasu żebym sobie wyrobił opinię o tym, jak się ono spisuje w retuszu i innych zadaniach, którymi zajmuję się przy komputerze. U mnie te dodatkowe prace to przede wszystkim pisanie – zarówno maili, jak i artykułów mających dziesiątki tysięcy znaków. Do tego robienie mnóstwa rzeczy związanych z WordPressem, ale czasem też montaż video w FinalCut i ScreenFlow. Od czasu zmian w gabinecie, znowu zdarza mi się spędzać przy komputerze znaczną część dnia, przy czym konsumpcja treści stanowi zdecydowaną mniejszość, bo do tego wciąż wolę iPada, a od filmów jest większy ekran, w innym pomieszczeniu. Także będąc przy komputerze, właściwie non stop w ruchu jest klawiatura, trackpad, myszka albo tablet piórkowy.

Jak widać, obecnie blat biurka jest w większości zasłonięty, bo mam wszystkie peryferia na gigantycznej, materiałowej podkładce pod myszkę, mającej przy okazji nieco tłumić odbicia dźwięku, w trakcie nagrań audio (stąd aż 120 x 50 cm). Podkładka szpeci design, ale póki co zostaje, bo jest praktyczna.

Wtopa z poprzednim biurkiem

Był czas, gdy bardzo mocno ograniczyłem czas spędzany przy komputerze. Kilka lat temu, kupiłem biurko komputerowe, które okazało się być wielką wtopą. Z za małym blatem i za wysokie, żeby mi się przy nim wygodnie spędzało czas. Do krótkich prac było w porządku, ale na dłuższą metę pracowało mi się na tyle źle, że wiele zajęć wykonywałem w innych miejscach – albo przy stole w sąsiednim pomieszczeniu, tyle że zabierając ze sobą krzesło obrotowe. Spędzałem też mnóstwo czasu w kawiarniach, gdzie warunki dla kręgosłupa zdecydowanie nie były już tak dobre. Retusz, który musiał być robiony w gabinecie, zniechęcał mnie do siebie i w końcu zapadła decyzja, że muszę uczynić z biura miejsce, w którym praca będzie samą przyjemnością, i w którym będę z chęcią siedział dowolną liczbę godzin – zarówno retuszując, jak i montując wideo, pisząc artykuły itd. Czyli przede wszystkim musiałem wstawić duże i stabilne biurko, najlepiej z regulowaną wysokością, bo o krzesło zadbałem kilka lat wcześniej, a oświetlenie i całą reszta spraw też była już od lat załatwiona.

Po co w ogóle wstawać?

Podejrzewam, że wciąż sporo osób może sobie nie zdawać sprawy, jak bardzo dłuższa praca w jednej pozycji masakruje ciało. Niby wszyscy wiemy, że nie powinno się długo siedzieć bez przerwy, ale spojrzenie w statystyki potrafi przerazić, a ja dopiero po kilkunastu latach przesiadywania przy komputerze, dowiedziałem się jak bardzo dużym jest to problemem obecnych czasów i nie będę udawał, że się na tym znam. Jeśli ktoś nie chce się zagłębiać w typowo medyczne materiały, ani szukać w Googlach, ryzykując trafienie na oszołomów od medycyny alternatywnej, to w listopadowym numerze iMagazine było to całkiem nieźle streszczone przez Justynę Jakubczyk (strona 183), razem z odwołaniem się do różnych badań. Jakbym nie to, że wtedy już takie biurko miałem, to po przeczytaniu tamtego artykułu bym je zamówił. Oczywiście nie chodzi o to, żeby non stop stać. Chodzi o zmiany – najlepsza pozycja do pracy, to ta następna.

Obawy

Gdy siedzę i obrabiam zdjęcia na tablecie piórkowym, to łokcie opieram o podłokietniki z krzesła, co po wstaniu było by niemożliwe. Natomiast gdy dawniej nie miałem regulowanych podłokietników, to wjeżdżałem krzesłem pod biurko i część rąk opierałem na blacie. Mniej praktyczne rozwiązanie, ale wystarczające i podejrzewałem, że właśnie w ten sposób sobie poradzę na stojąco. Ostatecznie o doświadczenia z obróbki na stojąco, zapytałem na swoim fanpage. Odzwe był zaskakująco duży i wyłącznie pozytywny. Odpowiedzi upewniły mnie w decyzji, że kolejne biurko będzie stojąco/siedzące. Oczywiście z elektryczną regulacją. Korbki od początku w ogóle nie brałem pod uwagę i myślę, że absolutnie nikt nie powinien. Największe obawy miałem co do stabilności, szczególnie w okolicach maksymalnej wysokości.

Praktyka

Na szczęście stabilność kupionego Idasena, okazała się wystarczająca, a retusz na stojąco wygodny. Dźwigam biurko na max 20 min. i nie wykonuję tego regularnie, bo robię sobie krótkie przerwy znacznie częściej niż kiedyś. Z tego samego powodu zdarza mi się też pracować tylko na siedząco przez wiele dni pod rząd. Innym razem dźwigam je nagminnie, albo zaczynam pracę, stojąc. Jakby regulacja byłą przez korbę, to gwarantuję, że użyłbym jej max 5 razy w życiu i uznał, że więcej mi się nie chce.

A wracając do elektrycznie regulowanego biurka – gdybym miał przebywać przy komputerze 8 godzin dziennie, to najrzadziej raz na dwie godziny (a najlepiej co godzinę) ustawiłbym sobie powiadamianie o potrzebie zmiany pozycji, które w takich biurkach jest chyba standardem. U mnie robi się to w aplikacji na smartphona:

Ten sam program służy też do zaprogramowania ulubionych wysokości, które później działają nie tylko z poziomu aplikacji, ale też synchronizują się z ustawieniami dźwigni w biurku (właściwie to tylko w taki sposób można ją zaprogramować).

Chcąc zmienić 65 cm na inną ulubioną pozycję, muszę trzymać jej przycisk, aż biurko osiągnie docelową wysokość. W momencie oderwania palca od ekranu, biurko się zatrzymuje – bezsens.

W każdym razie nad fotografiami pracuje mi się na stojąco dobrze, ale są zajęcia, które czasem wręcz preferuję robić z biurkiem podniesionym i retusz do nich nie należy – ten na siedząco wciąż wygrywa. Przede wszystkim świetnie mi się na stojąco pisze – jeśli mam do zrobienia bardoz długi artykuł, to biurko w ruch idzie bardzo często. Jeśli miałbym komuś przez chwilę pokazać coś przy komputerze, to też bez dwóch zdań wolałbym to zrobić z podniesionym biurkiem, a szczególnie gdy jest kilka osób – wtedy każdy może podejść blisko i dużo lepiej widać co się dzieje na ekranie. 

Zmiana wysokości spisuje się u mnie na tyle dobrze, że zdecydowanie by mi tej opcji brakowało. Jednak nie chodzi tylko o zmianę pozycji, ale i o możliwość bardzo dokładnego dostosowania biurka pod swój wzrost. Krzesło z wszelkimi regulacjami to jedno, ale nie da się nimi załatwić wszystkiego, bo przy złej wysokości blatu, ręce lub nogi będą złym kątem (czyli dokładnie taka sytuacja, jaką miałem przy poprzednim umeblowaniu). 

Moje preferowane ustawienia wysokości blatu

Sporo eksperymentowałem z tym jakie wysokości będą dla mnie najbardziej komfortowe, ale skończyło się bardzo standardowo. Obecnie pierwsze ustawienie biurka mam zaprogramowane na wysokość 65 cm, co przy moim wzroście (187 cm) i ustawieniu krzesła pod maksymalną wygodę, sprawia, że mógłbym tak pracować długimi godzinami, bez zbędnego wiercenia się. Zresztą 65-70 cm to chyba najbardziej pospolita wysokość, wśród wszystkich standardowych biurek komputerowych. Podłokietniki krzesła mam ustawione tak, że są naturalnym przedłużeniem stołu. Czyli gdy pracuję piórkiem na tablecie, to łokcie spoczywają na podłokietnikach – w ten sposób ile godzin bym nie pracował, zmęczenie rąk pozostaje w zasadzie zerowe.

Kolejną wysokość mam ustawioną na 112 cm, a ostatną na 120 cm, ale oczywiście te już służą do pracy na stojąco. Przy 112 cm łokcie są nieco za daleko od blatu, żeby wygodnie oprzeć ręce, a dół monitora jest dla mnie nieco za nisko względem oczu. Jednak do póki np. dokument tekstowy mam w górnej połowie ekranu, to jest jak najbardziej okay i dobrze się tak pisze krótkie notki. Przy 120 cm głowa jest już w bardzo podobnej pozycji jak gdy siedzę.

Także ustawienie sobie zmieniam w zależności od tego czy głowę chcę mieć całkowicie na wprost, czy lekko opuszczoną i jak długo planuję pracować na stojąco. Jeszcze się trochę waham, czy nie lepiej jest przy 118-119 cm, ale póki co zostawiam jak jest. Silniki nie są głośne, a regulacja wysokości odbywa się za pomocą dźwigni, której można zaprogramować 3 ulubione pozycje.

To znaczy, że podczas zmiany wysokości, silniki zatrzymają się na określonej wysokości i jeśli będzie się chciało wybrać inną, to wystarczy wcisnąć dźwignię ponownie. Dopiero po kilku dniach odkryłem tę funkcję i wcześniej próbowałem na oko ustawiać wygodną pozycję, za każdym razem zastanawiając się, czy jednak nie jest o 3 cm za nisko lub za wysoko i co chwilę poprawiając. Teraz mam krzesło ustawione pod biurko tak, że wszystko się zgrywa co do centymetra. Gdyby nie dało się zapisać konkretnych ustawień, to pewnie zamontowałbym gdzieś miarkę, przyczepił laser do blatu, albo w inny sposób zaznaczył punkt odniesienia, bo inaczej wiecznie bym się zastanawiał czy na pewno tak, jak sprawdziłem, że jest najwygodniej. Wielka szkoda, że nie ma tak jak w niektórych biurkach – 3 przycisków odpowiedzialnych za konkretne tryby – wtedy wciska się dowolny z nich na moment, zamiast tak długo, aż zostanie osiągnięta docelowa wysokość. Chciałbym też wpiąć to pod HomeKit, a przynajmniej pod Siri Shortcuts, ale sam tego nie zrobię – czekam aż ktoś inny napisze gotowca do Homebridge. Wtedy powiem „Hey Siri standing desk 1” czy coś, zamiast trzymania tej dźwigni kilka sekund.

Update: Menulet do sterowania wysokością na macOS

Po zainstalowaniu programu Desk Assistant, pojawia się menulet, w którym wystarczy kliknąć, a wysokość się zmieni bez potrzeby trzymania przycisku cały czas.

Biurko Idasen

Jak wspomniałem we wstępie, nie wybrałem niczego wymyślnego, tylko biurko Idasen z Ikei, w wersji 160 x 80 cm. Najlepiej widać to biurko na moich starych zdjęciach, kiedy jeszcze nie było prawie całe przysłonięte materiałem:

Homepod stereo

A jeszcze lepiej widać je, na materiałach producenta:

Jest też wersja 120 x 70 cm, czyli zdecydowanie za mała. Te biurka są dostępne w Polsce, ale oczywiście ja swoje kupowałem w Tajlandii i mocno się zdziwiłem, gdy okazało się, że tutaj również rzeczy z Ikei, są do samodzielnego montażu. Tajowie nie robią sami niczego, jeśli absolutnie nie jest to konieczne. Nawet jak zamawiałem zestaw kina domowego, to była opcja podłączenia za jakąś śmieszną opłatą. Chyba wszystko inne miało montaż w standardzie. 

Na szczęście samodzielne złożenie było proste i obyło się bez problemów. Instrukcja doradza dwie osoby, ale nie mam pojęcia po co. Jest to jedynie kwestia wkręcenia różnych śrubek, późniejszego obrócenia konstrukcji i postawienia blatu (jeśli ktoś jest bardzo drobny, to być może na tym etapie faktycznie przyda się pomoc,). Po ok. godzinie całość była gotowa do użytku, a gdybym miał wprawę, to pewnie można by ten czas bardzo znacząco skrócić.

Władca kabli
Złożenie może poszło sprawnie, za to okablowanie ogarniałem chyba większą część dnia, do tego poprawki przez kolejny tydzień, bo uparłem się, że nie chcę żadnych zwisających kabli poza zasilaniem i ew. ethernetem. Gdy zmieniłem komputer na taki stawiany pod biurkiem, zamiast na nim, to cała „zabawa” zaczęła się od nowa i właściwie do dzisiaj tego nie skończyłem. W każdym razie pod blatem jest siatka, dzięki której da się zapanować nad kablami:

Natomiast po zamontowaniu mojego okablowania z PC, wygląda to tak:

Zasilanie wychodzi z ramy tuż pod blatem. Trochę szkoda, że nie pomyśleli nad zamontowaniem tego jakoś w nodze, tak by było tuż przy ziemi – wtedy nawet tego jednego kabla nie byłoby widać.

Bardzo brakowało mi szuflady, bo nie po to kupowałem wielkie biurko, żeby je zagracać rzeczami, które powinny być schowane. Ostatecznie na taśmie z serii heavy duty, przykleiłem kawałek plastiku, kupiony w sklepie z artykułami biurowymi:

Bekatn vs. Idasen
Ikea ma jeszcze jedno biurko tego typu. Sprzedawane jest pod marką Bekant i było dostępne znacznie wcześniej, dlatego to właśnie je początkowo rozważałem. Tym bardziej, że kumpel go używa od dawna i sobie chwali. Idasen pojawiło się w Tajlandii później niż w Polsce – dosłownie chwilę po tym, jak  zdecydowałem, że muszę znaleźć coś dla siebie. Na fanpage doradzono mi, że Idasen jest wyraźnie stabilniejsze od Bekanta, więc nie drążyłem tematu i po prostu je zamówiłem.

Jestem zadowolony

Po niecałym roku, jestem bardzo zadowolony. Po tym czasie biurko wygląda i działa jak nowe, mimo raczej częstego użytkowania. Jednak rok dla takiego sprzętu to nic, a jak będzie z trwałością po 10 latach, to się okaże. Wspomniałem, że chciałbym zautomatyzować proces zmiany wysokości za pomocą Siri – jak to mi się uda, to nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba.

Udostępnij