Bardzo dziwnie zapamiętujemy przeszłość – niektóre odległe wydarzenia często wydają się dopiero co mieć miejsce, a inne, całkiem świeże, jakby się stały w poprzedniej epoce. Trochę ponad 10 lat temu zacząłem pisać tego bloga i dzisiaj przypomnę wam, w jakim świecie wtedy żyliśmy, zarówno od strony technologicznej, fotograficznej i nie tylko. Jestem pewny, że czytając poniższy tekst, regularnie będziecie mieć wrażenie, że „przecież to nie mogło być 10 lat temu, to musiało być dużo wcześniej“. Ja bardzo lubię mieć świadomość tego, kiedy różne wydarzenia z mojego życia faktycznie miały miejsce, więc mam dokument z linią czasową. Okazała się całkiem przydatna podczas pisania tego artykułu.

Aeon Timeline

Mam na niej tylko istotne kwestie – wybrane sesje zdjęciowe, które się czymś wyróżniały (głównie oświetleniem, scenerią albo tym jak dużo się na nich nauczyłem), zakupy najważniejszego sprzętu, poznane osoby, gry, w których spędziłem dużo czasu itd.

Dekada w internecie i urządzeniach, jakie mamy przy sobie

Dostęp do Internetu w Polsce miało prawie połowę mniej osób niż dziś, Facebook szalenie zyskiwał na popularności kosztem Naszej-klasy i GG, a Instagram od roku był dostępny na Androidach, a nie jak wcześniej, wyłącznie na iPhone’ach (przy czym Androidowe telefony podczas robienia zdjęć na IG, w rzeczywistości tylko robiły zrzut ekranu podglądu z kamery, przez co jakość bardzo cierpiała). Fotki na Instagramie (wyłącznie kwadratowe!) były niemal obowiązkowo masakrowane kolorowymi filtrami, a wrzucanie tam zdjęć robionych „normalnym aparatem“, a nie tym w telefonie, wiele osób uważało za „oszustwo“. Modelek na castingach nie pytano jeszcze o liczbę followersów w social mediach, a ja nie wiedziałem, po co miałbym używać IG (patrząc po częstotliwości moich publikacji tam, to chyba dalej nie wiem).

Snapchat dopiero zdobywał popularność, ale w Polsce nigdy jej na dobre nie osiągnął (za to na świecie niemal nieustannie rośnie).

Snapchat

Strony internetowe przeglądało się głównie na komputerach, zresztą nic dziwnego, skoro zdecydowana większość społeczeństwa wciąż miała telefony z klawiaturą i ekranem wielkości zegarka (smartfony jeszcze chwilę wcześniej posiadało tylko 5,4% Polaków).

Popularność zyskiwały phablety (nie mylić z tabletami), czyli przerośnięte smartfony, które dzisiaj nazywamy po prostu… smartfonami. W Polsce wciąż mnóstwo osób miało zwykłe telefony z klawiaturą. Zakładając bloga, jego wygląd nie skalował się na urządzeniach mobilnych, bo kto by czytał artykuły ze zdjęciami na smartfonie… Mierzenie kroków, które dziś robi każdy smartfon, wówczas było zarezerwowane dla zewnętrznych urządzeń, jednego modelu Sony Ericssona oraz Nokii.

Do Polski właśnie wchodziło Spotify, co oznaczało, że pierwszy raz mieliśmy dostęp do sensownego i legalnego streamingu muzyki.

Spotify

Jeszcze kilka tygodni wcześniej na telefonach zalegały nam ręcznie kopiowane pliki mp3. Słuchawek używało się głównie na kablu, ale te bezprzewodowe co prawda już stawały się popularne, ale ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. Aktywne tłumienie szumu, bez którego od lat nie wyobrażam sobie życia, wtedy było zarezerwowane głównie dla specjalistycznego sprzętu, np. lotniczego.

Dekadę temu CD Projekt zapowiedział Cyberpunka 2077 za pomocą trailera, którego od tamtej pory oglądam regularnie i widziałem już na pewno ponad 100 razy. Natomiast Minecraft i Skyrim były już parę lat na rynku. Kto by pomyślał, że po kilkunastu latach to wciąż będą takie hity…

Cyberpunk 2077

Gdybyśmy dekadę temu nagle musieli zacząć pracować i uczyć się zdalnie, jak w ubiegłych latach, to byłoby to prawie niemożliwe. Oprogramowanie do rozmów z wieloma osobami naraz było bardzo okrojone, chociaż np. Skype pozwalał na rozmowy, z płynnym współdzieleniem ekranu w FullHD, bez widocznej kompresji, co z jednej strony było świetne (używałem tego do szkoleń!), ale z drugiej nie mieliśmy infrastruktury, żeby nagle wszyscy w ten sposób mogli wykorzystywać Internet. Kodeki video też przeszły daleką drogę i oszczędzają dużo więcej transferu, a nasze domowe łącza przyspieszyły (ale średnio nieco mniej niż 10-krotnie).

Dekada w fotografii

Jakość zdjęć w social mediach była tak zła, że wrzucało się do opisu link np. do ImageShack.us, na którym było to samo zdjęcie, ale niezmielone kompresją portalu.

Wiele obiektywów, a także tzw. computational photography w telefonach komórkowych, czyli robienie serii zdjęć i składanie z nich jednego lepszego, zaczęło się na dobre dopiero za kilka lat, podobnie jak emulowanie płytkiej głębi ostrości. Więc zdjęcia ze smartfonów wciąż bardzo odbiegały od tych z dużych aparatów i popularne więc było noszenie przy sobie soczewek, nakładanych na obiektyw smartfona. Sam miałem takich kilka, ale porządne od Manfrotto, kupiłem dopiero parę lat później i mam wrażenie, że w Azji tego typu soczewki mieli wszyscy, za to w Polsce były mniej popularne.

Bezlusterkowe aparaty pełnoklatkowe jeszcze nie istniały, a brak filtra dolnoprzepustowego (trend zapoczątkowany wydanym nieco wcześniej Nikonem D800E) wciąż był kontrowersyjny, bo co prawda dawał ostrzejsze zdjęcia, ale powodował też moirę, która wówczas nie była automatycznie usuwana przez wywoływarki RAW-ów.

Ja wciąż fotografowałem Nikonem D700 (nawet dzisiaj uważam ten model za świetny sprzęt) i zmieniłem go dopiero kilka lat później. Adobe lada moment miało ogłosić, że kolejne wersje ich programów będą już tylko w chmurze.

Creative Cloud 2013

Podobno jak się dobrze przysłuchać, to nawet dzisiaj słychać dobiegający z oddali lament, wywołany tą decyzją. Dekadę temu to wciąż Photoshop CS6 był najnowszą wersją i na pierwszy rzut oka nie różni się wiele od obecnej wersji, ale powrót do niego na kilka minut wystarcza, żeby się zorientować jak ogromny postęp został poczyniony (zasady retuszu się nie zmieniły, ale teraz jest szybszy i wygodniejszy). Ja na pewno za nic bym już do CS6 nie wrócił.

Tethering, a nawet sam podgląd zdjęć na wielkim ekranie, wymagał komputera i kabla, bo bezprzewodowa łączność dopiero miała trafić pod strzechy.

Nawet karty Eye-Fi, którymi początkowo sobie niemal wszyscy radzili by przesyłać zdjęcia np. na iPada, były dla nas nowością, bo chociaż sprzedawano je od dawna, to dobre aparaty miały wtedy karty CF, a nie SD i dopiero zaczynało się to zmieniać.

Zdalne sterowanie parametrami lamp studyjnych powoli stawało się popularne, ale wciąż używano w nich kilkuset-watowych halogenów, jako światła pilotującego (50 w tych tanich, 300 w standardowych i do kilku razy więcej w oświetleniu, które miało też służyć jako światło stałe).

Największe zmiany zaszły w lampach do plenerów, które przechodziły na LED-y, ale pomieszczenia do retuszu jeszcze kilka lat oświetlaliśmy świetlówkami, które regularnie trzeba było wymieniać i standardowo nie miały możliwości regulacji jasności.

Oświetlenie filmowe za kilka lat miało przeżyć LED-ową, a następnie również cenową rewolucję, ale na razie początkujący nagrywacze filmów na YT używali spiralnych świetlówek za parasolkami. Youtuberzy się zbytinio jeszcze nie liczyli, ale lada moment miało się to zmienić i YouTube zajął miejsce blogów. Video backstage sesji zdjęciowych na świecie dało się znaleźć, ale w Polsce niewiele. Chcąc ćwiczyć retusz na wysokim poziomie, prosiło się fotografów o RAW-y zdjęć na forach (ModelMayhem.com miało do tego wydzielony temat), a oni najczęściej przysyłali plik mailem. Dlatego wymyśliłem, że po uruchomieniu bloga, wrzucę paczkę z RAW-ami, do pobrania bezpośrednio z serwera.

Dekadę temu Eizo sprzedawało niemal bezkompromisowy monitor CX240, czyli chyba największy hit w historii wyświetlaczy graficznych.

Mac Mini stał się popularny w branży fotograficznej, bo był to pierwszy komputer stacjonarny Apple, niemal skrojony pod obróbkę zdjęć. Wówczas dostępny model można było dopakować własnym SSD 2.5“ oraz 16 GB RAM i otrzymywało się niedrogo bardzo szybki komputer. Później aż do 2018 roku nastały mroczne czasy z gorszymi Macami Mini, mniej opłacalnymi monitorami, a do ekranów 4K mieliśmy jeszcze daleką drogę (za to w MacBookach pojawił się ekran Retina!).

Jedno co pozostało bez zmian, to że nawet dekadę temu 16 GB RAM-u uznawało się za absolutne minimum do obróbki zdjęć. Z tą różnicą, że wówczas koniec RAM-u oznaczał takie spowolnienie komputera, że odechciewało się pracy, a teraz SSD są tak szybkie, że plik wymiany nie jest już takim utrapieniem.

Retusz był mocniejszy niż obecnie i w jednym z wywiadów przewidziałem, że ten trend się na pewno zmieni, bo wirtualne postacie będą nierozróżnialne od prawdziwych, więc trudno by fotografie robić sztuczniejsze od renderów.

O ile komercyjna fotografia faktycznie jest obrabiana delikatniej, to selfie wręcz przeciwnie i filtry takie jak Bold Glamour na TikToku niemal modelują twarz od nowa także na video, a przy tym nie glitchują się po przesłonięciu twarzy palcami itd. Jednak skórę robią plastikową jak zwykle. Myślę, że ten trend też się odwróci, ale później.

Kolorowanie zdjęć czarno-białych, które dzisiaj jest bardzo mocno zautomatyzowane, odbywało się ręcznie, a upscalowanie zdjęć i nawet odszumianie, miało bardzo niewiele wspólnego z tym dzisiejszym. 10 lat temu aktualne oprogramowanie bazujące na uczeniu maszynowym, wydawało się nie mieć prawa powstać ani teraz, ani za 50 lat. Stocki też myśleliśmy, że będą nieśmiertelne, tymczasem dzisiaj już chyba nikt nie ma wątpliwości, że w obliczu A.I; fotografia stockowa traci jakikolwiek sens.

Wygenerowanie grafiki od zera, to obecnie rezultat kilku sekund w A.I.

Dekadę temu Maxmodels dopiero co dostało nowy design, który mamy do dziś i wciąż wydawało się oczywistym miejscem do publikacji zdjęć oraz znalezienia osób na sesję TFP, chociaż najlepszy okres miało już za sobą. Obecnie chociaż serwis wciąż istnieje, to jego rolę w dużej mierze przejęły media społecznościowe.

Nie istnieje natomiast Digart.pl, który dekadę temu wciąż miał się nieźle, ale nigdy nie był dedykowany stricte fotografii. To na Digarcie kilkanaście lat temu zetknąłem się ze zdjęciami Macieja Boryny, które bardzo mnie inspirowały do zajęcia się fotografią.

Dekada bloga – średnio jeden wpis miesięcznie

Wrzucam nowy artykuł średnio nieco rzadziej niż raz w miesiącu. Jak zaczynałem, to publikacje robiłem co tydzień, a i tak to tempo było uważane za bardzo ślamazarne, bo zawodowi blogerzy publikowali kilka wpisów tygodniowo, jednak dla mnie to miało być hobby. W rzeczywistości część artykułów co kilka lat pisałem od nowa i wrzucałem jako aktualizacje, a nie odrębne wpisy (chociażby artykuły o monitorach, komputerach, tabletach i stanowisku do retuszu). Więc koniec końców można przyjąć, że moja średnio to 1 wpis miesięcznie, ale realnie mam okresy publikowania co chwilę, a później przerwy.

Bloga stworzyłem, bo skończyłem pracę w redakcji motocyklowej i brakowało mi pisania artykułów. Zacząłem od opisywania sesji zdjęciowych i skupiałem się na oświetleniu – pokazywałem schematy z ułożeniem lamp wokół modelki, sprawdzałem różne modele w akcji itd. Często pokazywałem też RAW-y i udostępniałem paczki z nimi do ćwiczenia obróbki, bo moim największym problemem w trakcie nauki fotografii, był brak świadomości, jak dużo można zrobić samym oświetleniem. Myślałem, że klimat na zdjęciu, to zawsze głównie obróbka, a okazało się, że niekoniecznie, więc pokazywałem to na blogu. Już pierwszy wpis miał takie elementy:

Później zacząłem dokładać do tego artykuły związane z retuszem, sprzętem do obróbki zdjęć i wszystkim, co się z tym wiąże, wciąż przeplatając je opisami sesji. A ponieważ w międzyczasie przeprowadziłem się do Azji, to trafiły się nawet dwa artykuły o życiu w Bangkoku, a ostatnio o sztucznej inteligencji związanej z fotografią i grafiką.

PS. Z okazji 10-lecia trwa promocja na WSZYSTKO co zrobiłem, tutaj możesz to zobaczyć (kursy, umowy fotograficzne, akcje do PS, webinary itd).

Recent Posts