Jak to się stało, że pierwszą Tajkę sfotografowałem dopiero po 2,5 roku od zamieszkania w Bangkoku? Nie mam pojęcia. Pewne jest jedno, o czym już nieraz wspominałem – w Azji nie ma azjatyckich modelek… Tzn. są, ale stanowią ułamek całej branży – w Tajlandii większość to Brazylijki. Jest też sporo Rosjanek, Ukrainek i generalnie dziewczyn o słowiańskiej urodzie. Niestety Polki to tylko niewielki procent z nich, ale przeszkadzało mi to regularnie na nie trafiać – o sesjach z nimi już pisałem kilkukrotnie.
W zasadzie od początku było wiadome, że tym razem na moich zdjęciach muszą pojawić się też Tajki. Dzisiaj opisywana sesja odbyła się z dziewczyną, która jest Tajką w połowie. Szukałem ładnej modelki na sesję z wizażystką Patti Lu, zamieszkującą Hong Kong (a obecnie Europa). Rok wcześniej nie udało nam się zgrać terminów, jednak tym razem było prościej – Patti zawitała do Bangkoku na ponad miesiąc, z czego wyniknęły dwie wspólne sesje. Ta druga też wkrótce będzie na blogu.
Plan był prosty – zrobić zdjęcia beauty. Nic więcej nie zostało zaplanowane, poza pewnym kierunkiem obróbki. Patti Lu wszystkie swoje make upy robiła błyszczące, wiec też chciała aby refleksy światła były mocno widoczne na zdjęciach. Natomiast moje fotografie były niemal zawsze mocno matowe w wysokich tonach – bez wyraźnych refleksów świetlnych na skórze. Po moim portfolio od razu widać, że pod tym względem całość jest zbieżna. Jednocześnie jedno z moich ulubionych zdjęć jest obrobione inaczej, dlatego wiedziałem, że powinienem zrobić więcej fotografii z bardziej widocznymi światłami.
Nikon 810 | Nikkor 135mm 2D DC | F/5,6 | 1/200 | ISO 64
Azjatki a Europejki
Jest jeszcze jeden aspekt, który dobrze się łączy z tym tematem. Pierwszą sesję w Bangkoku zrobiłem z Japonką. Nie wiedziałem wtedy, że Azjatki należy pokazywać inaczej niż Europejki. Otóż od Azjatek oczekuje się jasnej skóry, więc przyciemniając ją popełniłem największy błąd jaki się dało i finalnie całą sesję musiałem poprawić. Oczywiście modelka nie zwróciła mi uwagi, bo Japonkom to nie przystoi, ale w końcu sam się zorientowałem. W Tajlandii bycie białym jest jeszcze istotniejsze. Świetnie to widać oglądając telewizję, gdy trzeba mrużyć oczy, żeby nie zostać oślepionym blaskiem ich cery. No i każdy kosmetyk jest wybielający, albo przynajmniej blokuje promienie UV. Także jaśniejszy kierunek obróbki był oczywisty, aczkolwiek nie chciałem z tym przesadzać. Zostawiłem naturalne kolory, po prostu ich nie przyciemniłem, tak jak to często bywało. Z tym światłem bardzo jasna skóra kiepsko by się komponowała. Różnicą jest też awersja do wszelkich znamion czy nawet piegów – normalnie je zostawiam, ale u Azjatek to kiepski pomysł.
Modelką była Minty, która odezwała się do mnie w sprawie sesji przez Facebooka. Wygląda bardzo charakterystycznie, ma 174 cm wzrostu i świetnie nadawała by się też do sesji glamour czy do aktów. Robi głównie lookbooki i fashion. Minty jest w połowie Tajką, niestety druga połowa pozostaje nieznana. Zastanawia się nad kontraktem w Nowym Jorku, ale obecnie jest jeszcze w Bangkoku.
Nikon 810 | Nikkor 135mm 2D DC | F/5,6 | 1/200 | ISO 64
Szkła kontaktowe a wygląd oka
Sesja miała jeden bardzo poważny zgrzyt, którego nie przewidziałem, a powinienem. W Azji bardzo popularne są soczewki kontaktowe zmieniające tęczówkę. Takie soczewki występują na całym świecie, ale tutaj są wyjątkowo popularne – stoiska z nimi znajdują się wszędzie. Problem w tym, że takie szkło kontaktowe absolutnie nie nadaje się do zdjęć. Do póki kadr jest na tyle szeroki, że detalu w oku i tak nie widać, to wszystko jest w porządku. W kadrze portretowym robi się już gorzej, chociaż w rozmiarze internetowym wciąż jest w miarę akceptowalnie. Dramat zaczyna się gdy istotna jest jakość. Nie ważne co napiszę, i tak większość osób stwierdzi, że przesadzam. Prościej będzie pokazać przykład:
U góry zwykłe soczewki, na dole zmieniające wygląd tęczówki.
Na ściągnięcie szkieł było za późno – zorientowałem się robiąc zdjęcie próbne, gdy makijaż został już prawie skończony. Jak wielkim problemem to będzie wiedziałem od razu – jeszcze w Polsce zrobiłem zdjęcia z czymś takim na oczach. Swoich nieudanych prób uratowania tamtych zdjęć nie zapomnę nigdy.
Także tym razem było dla mnie jasne, że nie ma sensu próbować takich oczu retuszować – detalu jest za mało by miało to sens. Dlatego tydzień po sesji z Minty zrobiłem dodatkowe zdjęcia oczu – w takim samym świetle, ale bez zbędnych dodatków w oczach. Na koniec pozostało podmienić tęczówki z soczewkami koloryzującymi, na te bez nich.
W rozdzielczości pokazywanej na blogu różnica jest za mała aby ją dostrzec, ale wiem że przy pierwszym wydruku będę sam sobie wdzięczny, że nie zostawiłem ich oryginalnego wyglądu.
Światło
O oświetleniu myślę, że nie ma sensu się rozpisywać – było bardzo proste – 70 cm beauty dish, z założonym plastrem miodu (z lampą Jinbei DPsIII 800 Ws). Na ziemi transparentna parasolka z lampą reporterską (YongNuo YN 560 IV) służąca do rozświetlenia oczu. Była oddalona od postaci bardziej niż zazwyczaj.
Nikon 810 | Nikkor 135mm 2D DC | F/5,6 | 1/200 | ISO 64
Do zdjęcia numer 2 i 3 były dwie kontry, w postaci bardzo wąskich stripów z plastrami miodu (z lampami Jinbei DM2 300 Ws). Natomiast zdjęcie pierwsze powstało z tylko jedną kontrą.
Na tło tym razem nie świeciłem żadną dodatkową lampą. Zamiast czarnej blendy, którą stosuję prawie zawsze, użyłem kartonowego tła Savage w kolorze smoke gray. Do mnie to tło przyszło z Polski razem z resztą sprzętu, ale z tego co widzę to w Tajlandii także jest dostępne. Gdybym ustawił je tak blisko, jak to robię z blendą, to wyszło by zdecydowanie za jasne – miałoby ponad 50-procentową szarość. Ale ustawione dalej, dało rezultat widoczny na zdjęciach.
Backstage
Nagrałem bardzo krótkie wideo, na którym widać ustawienie świateł oraz przebieg części sesji:
[fve]https://youtu.be/_FCStMpVssw[/fve]
Podsumowanie
Od tej pory już zawsze przed sesją będę uprzedzał modelki, że nie mogą być w soczewkach zmieniających wygląd tęczówki.
To była moja pierwsza sesja studyjna robiona Nikonem D810 i z użyciem ColorCheckera oraz pierwsza z boomem, pozwalającym regulować pochylenie lampy za pomocą nisko umieszczonego pokrętła. W ciągu ostatniego miesiąca zrobiłem kilka kolejnych sesji, także poświęcę tym rzeczom osobne wpisy (D810 i ColorCheckerowi).
PS.
Od dnia rozpoczęcia sprzedaży mojego kursu retuszu zostało dodanych sporo materiałów, więc osoby które go zakupiły wcześniej, warto aby zerknęły ponownie.
Jak ktoś kursu nie ma, a chciałby się nauczyć retuszu takiego jak u mnie, to jeszcze może to zrobić w promocyjnej cenie i wygrać tablet Wacom Intuos – info i możliwość zakupu znajduje się tutaj.
Wkrótce kolejne aktualizacje.
Sprzęt studyjny podesłał Fripers.pl.