Search
Close this search box.
Beauty dish 70 cm - Dorota Kwiatkowska

Beauty dish – magia kontrastowego światła

Bardzo często używam beauty disha jako głównego światła, więc w tym wpisie postanowiłem napisać o nim coś więcej, żeby osoby nieznające tematu miały pojęcie co to w ogóle jest. Zwykle bywa tak, że im bardziej miękkie światło, tym lepiej. Mocno uogólniłem, ale takie właśnie panuje przekonanie. Jeśli oświetliłbym modelkę samą lampą, bez żadnych modyfikatorów, to miałbym ostre światło i zdjęcie wyszłoby fatalnie – skóra chropowata, włosy jak siano, a cienie wyjątkowo nieprzyjemne. Jeśli na lampę założę modyfikator, który zmiękczy mi światło, np. parasol albo softbox, to efekt finalny wyjdzie zupełnie inny – skóra będzie miała gładką fakturę, a cienie staną się dużo ładniejsze – delikatne i będą łagodnie zanikały. Natomiast beauty dish jest o tyle inny, że daje ostre światło, które jednocześnie dobrze wygląda. Taki efekt ciężko podrobić jakimkolwiek innym modyfikatorem. BD zwany jest także słoneczkiem, bo podobno daje światło nieco zbliżone do słonecznego, chociaż z tym akurat nie do końca się zgadzam.

Ostre światło nie tylko lepiej wydobywa fakturę materiału (np. jeans będzie sprawiał wrażenie nieco bardziej 3D i wyjdzie bardziej kontrastowy, niż gdyby był oświetlony dużym softboxem), ale także fakturę skóry, co akurat jest wadą. Więc jeśli chcesz świecić BD, to musisz mieć dobrą wizażystkę i dodatkowo trzeba przewidzieć nieco więcej czasu na retusz cery. Nie jest to też modyfikator, od którego warto zaczynać naukę błyskania. Na początek zdecydowanie lepiej sprawdzi się parasol, softbox itd., ale kiedy już będziesz wiedział, o co w tym wszystkim chodzi, warto pomyśleć o beauty dishu.

Beauty dish srebrny plus grid

Z lewej strony standardowy beauty dish. Z prawej BD z założonym plastrem miodu marki Elichrom.
Zdjęcia ściągnięte stąd i  stąd.

Bardzo często BD używa się z plastrem miodu (gridem). Dzięki temu, oprócz tego, że światło staje się wówczas nieco ostrzejsze, to jeszcze jest mocno ukierunkowane i świeci dokładnie tam, gdzie się nim wyceluje – niewiele ucieka na boki. U mnie grid jest niemal obowiązkowy, bardzo rzadko używam BD bez niego. Niestety, plaster miodu powoduje bardzo duże straty światła (dużo większe niż grid w softboxach, bo ten w BD jest BARDZO gęsty, aczkolwiek co lepsi producenci mają kilka typów do wyboru). Chwilowo używam lampy 300Ws i to zdecydowanie nie jest tyle, ile by mi było potrzebne. Do beauty 1000–1200Ws byłoby w sam raz, żeby nie martwić się podnoszeniem ISO lub zmniejszaniem przysłony.

Poza plastrem miodu na BD można założyć również dyfuzor (nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jednego i drugiego używać jednocześnie).

BD występuje w trzech najpopularniejszych rozmiarach: 42, 55 i 70 cm. Są też mniejsze, produkowane z myślą o lampach reporterskich, i większe, gdy ktoś potrzebuje oświetlić większą przestrzeń. Niestety, w BD rozmiar sprawia spore problemy w transporcie. Jako że jest to metalowa miska, to nie da się jej złożyć tak jak innych modyfikatorów. Pół biedy jak ma się do dyspozycji samochód, ale osobom podróżującym komunikacją miejską radziłbym się zastanowić.

Poza tym BD może być w środku srebrny lub biały. Na ogół srebrny powinien dawać nieco ostrzejsze światło, chociaż wiadomo, że zależy to też od faktury i tego, czy powierzchnia w jego wnętrzu jest matowa czy prawie lustrzana. U mnie wybór padł na biały 70 cm, ale szukanie go w zestawie z plastrem miodu zajęło mi sporo czasu. Większość jest jednak srebrna. A ponadto wszystkim wiadomo, że najlepiej byłoby mieć oba kolory i to w kilku rozmiarach.

Czemu zdecydowałem się właśnie na taki, a nie inny rozmiar? Bo 70 cm nadaje się do fashion, kiedy trzeba postawić lampę na tyle daleko, żeby oświetliła postać równomiernie. Świetnie nadaje się też do beauty – mały BD musi być blisko twarzy, w przeciwnym wypadku światło robi się już ostre w ten niezbyt przyjemny sposób. Poza tym jeśli modelka trochę się przesunie, to już będzie mniej lub bardziej doświetlona. Podobnie stanie się, jeśli przyłoży rękę do twarzy – będzie ona wyraźnie jaśniejsza niż buzia. Od dawna wolę stawiać lampy dalej od fotografowanej postaci, żeby tych wszystkich problemów uniknąć i skupić się na kadrach, a nie ciągłym ustawianiu modelki. Oczywiście przy postawieniu małego modyfikatora blisko nie uzyskamy identycznego zdjęcia jak przy użyciu większego, ale ustawionego dalej. W tym pierwszym przypadku światło wyjdzie bardziej kontrastowe. Prawdopodobnie będę miał możliwość sprawdzenia w akcji mniejszego BD firmy Fomei. Jest on bardzo głęboki, więc da inne światło niż popularne chińczyki. Napiszę wtedy co nieco na jego temat.

Ciekawostka: Wiele osób robiących amatorsko zdjęcia, wykonuje sobie beauty dishe samodzielnie. Zazwyczaj zaczyna się od wizyty w hipermarkecie i poszukiwaniu metalowej miski odpowiedniego rozmiaru. Najlepiej srebrnej lub białej, ew, jakiejkolwiek, a później przejście przez dział ze sprayami. Jak chcecie popróbować własnych sił i szukacie inspiracji, lub po prostu chcecie popatrzeć jak robią to inni, to wystarczy wpisać w wyszukiwarce „DIY beauty dish

Sesja

Było trochę teorii, teraz czas na praktykę. Sesje, które opiszę, wykonałem używając beauty disha 70 cm z założonym plastrem miodu. Poza nim wykorzystałem jedynie gołe lampy jako kontra/tło, ewentualnie blendę. Za studio posłużył mi salon fryzjerski Katarzyny Janoski, znajdujący się w Katowicach. Nie było tam wiele miejsca do robienia zdjęć, ale zdarzało mi się fotografować na jeszcze mniejszych powierzchniach. Zresztą, jak się później okazało, miejsca wystarczyło nawet żeby zrobić coś à la fashion. Poza tym robiłem tam zdjęcia już kilkakrotnie, więc wiedziałem gdzie i jak najlepiej ustawić modelkę, żeby zmieścić się z całym sprzętem. A modelki opiszę dzisiaj dwie. Pierwszą jest Dorota Kwiatkowska, którą akurat wtedy można było oglądać w Playboyu, wśród zdjęć z Fotoerotica. Karolina Zientek, odpowiedzialna za make up, zaszalała tego dnia – czoło modelki przybrało barwy zachodzącego słońca, a usta zrobiły się jeszcze bardziej trójwymiarowe. Pełny opis wykonywania make upu możecie przeczytać na stronie Karoliny, w tym wpisie. Kasia natomiast zrobiła jej na głowie afro, w którym modelka chodziła jeszcze przez kilka kolejnych dni.

Światło

Nie chciałem tej stylizacji pokazywać w typowo „glamurkowaty” sposób, wolałem coś bardziej drapieżnego, z mocnymi cieniami i ciemnym tłem; coś zdecydowanie w moim stylu. Ostatecznie powstało takie zdjęcie:

Zdjęcie beauty z beauty dishem 70 cm i plastrem miodu

135 mm | F/6,3, 1/200s, ISO 200

Główne światło to biały beauty dish 70 cm z założonym plastrem miodu. Jednak przy takiej fryzurze, która bardzo mocno odstawała od głowy, światło z BD nie było w stanie oświetlić wszystkich włosów. Dlatego na fryzurę z prawej strony (patrząc na zdjęcie z lewej) skierowałem drugą lampę (reporterską Yongnuo YN-460 II), tym razem bez żadnego modyfikatora. Bez tej lampy miałbym tam czarną plamę. Od spodu modelkę doświetlała srebrna blenda (niewiele dawała), a tło (za które służyła także blenda, tylko że czarna 180 cm) kolejna lampa YN-460 II.

Drugą modelką jest Beata Maj, którą chciałem sfotografować od kiedy tylko zacząłem robić zdjęcia. Po zrobieniu kilku zdjęć uznałem ją za odkrycie roku 2012. Jest rewelacyjna! Na początek zrobiliśmy „coś wściekłego”:

135 mm | F/7,1, 1/200s, ISO 200

Oczywiście głównym światłem także był BD 70 cm, skierowany na wprost twarzy. Zawieszony był dość wysoko, co zresztą widać chociażby po cieniu pod nosem. Drugą lampę (YN 460 II) skierowałem na tło, którym jak zwykle była czarna blenda.

Na kolejnych dwóch zdjęciach lampę ustawiłem dość nietypowo jak na mnie – oświetliłem tę część twarzy, która jest obrócona do aparatu. Takie ustawienie powoduje, że twarz wychodzi bardziej płasko. Wiele osób takie światło lubi, ale ja zdecydowanie preferuję ostre rysy twarzy. Beata ma jednak na tyle ostre, że nawet przy takim oświetleniu wyglądała świetnie.

135 mm | F/7,1, 1/200s, ISO 200

Kolejne ujęcie (setup ten sam, tylko modelka odwrócona inaczej):

135 mm | F/7,1, 1/200s, ISO 200

Na koniec jeszcze „fashion”, o którym wspomniałem wcześniej.

Zdjęcie beauty z beauty dishem 70 cm i gridem

50 mm | F/7,1, 1/160s, ISO 200

Miejsca wiele nie było, zwłaszcza że chciałem to zrobić na 135 mm. Musiałem odejść tak daleko, że stojąc pod samą ścianą i tak dociskałem wizjer do oka najmocniej jak potrafiłem, żeby zyskać chociaż ułamek więcej kadru :). Ostatecznie i tak stwierdziłem, że dynamiczniej będzie na 50 mm i właśnie tego obiektywu użyłem.

Podsumowanie

Jeśli wahasz się nad zakupem BD, to na pewno kupić go powinieneś, bo pozwoli to na wiele nowych eksperymentów ze światłem. Jak się nie spodoba, to zawsze można sprzedać. Ja beauty dishem robię niemal wszystkie zdjęcia. Kiedyś może się to zmieni, ale póki co nie zapowiada się na to.

Udostępnij