Ayaka to pierwsza modelka, którą fotografowałem będąc w Azji. Pochodzi z Tokio i tam też mieszka, ale należy do agencji Apple Model Management z siedzibą w Bangkoku. Natomiast Joy była ostatnią osobą, której robiłem zdjęcia przed lutowym wypadem do Polski. Sesja z nią, chociaż była planowana, ostatecznie wyszła całkiem spontanicznie, na zasadzie – „no to skoro już tu siedzimy, to może teraz zrobimy te zdjęcia?”. Dwie minuty później rozstawiałem lampy.
Kiedyś wrzuciłem opis sesji z Natalią Hajduk; jest z agencji Moss Model, ale podczas pobytu w Azji była pod skrzydłami Apple. To właśnie Natalia poznała mnie z Ayaką. Przed sesją nawet nie widziałem jej portfolio, tylko dwa zdjęcia z komórki. Pierwszy raz się to zdarzyło, bo zazwyczaj prześwietlam portfolio na wylot. No cóż… zawsze chciałem poznać Japonkę :).
Wspomniałem, że sesja ta była pierwszą tutaj, więc stanowiła też swego rodzaju test nowego sprzętu. Nie będę go teraz opisywał – zrobiłem to we wpisie „Moje wyposażenie studyjne w Bangkoku”. Całość wysłał mi Fripers.pl, a DHL z przesyłką obudził mnie w niedzielę rano (domyślam się, że normalne przesyłki nie są tak dostarczane, jedynie jakieś hiper expressy; już nie pamiętam ile dni to do mnie szło, ale na pewno znacznie poniżej tygodnia). Całość była bardzo ciężka – to było praktycznie całe studio spakowane w kartony – lampy, tła, statywy (w tym boom z obciążeniem), softboxy, beauty dish 70 cm itd.
Koszt zarówno sprzętu, jak i przesyłki pokrył Fripers.pl, więc nie zagłębiłem mocno tematu. Poza tym do mnie paczka szła z Chin, a nie z Polski, ale od czasu do czasu ktoś pyta o ceny, więc postanowiłem zapytać we Frippersie jak to wyglądało. A zatem gdyby wysyłać całość z Polski, kosztowałoby to ok. 3000 zł. Jak na tyle sprzętu, to znacznie taniej niż się spodziewałem, bo waga i wielkość tego była na prawdę spora, nadanie nawet malutkiej paczki międzykontynentalnej kurierem, to koszt całkiem spory. Pewnie bardzo duże znaczenie mają tutaj zniżki u kuriera – osobę, która nadaje przesyłkę indywidualnie, obowiązują zupełnie inne ceny niż firmę z podpisaną umową. Nie wiem jak to wygląda przy tak dużych paczkach, ale wysyłając krajową przesyłkę standardowych gabarytów, różnica w cenie potrafi być ponad sześciokrotna. Zbadam ten temat dogłębniej i dam znać czego się dowiedziałem.
Na cenę przesyłki spory wpływ miał też fakt, że w paczce znajdowały się tła 2,7 m, zamiast 1,3 m – te wąskie do niczego by mi się nie przydały, bo to zdecydowanie za mało, by wystarczyło do fotografowania całej sylwetki, a beuty można zrobić z byle czym – blendą, kawałkiem materiału itd. 2,7 m to znacznie powyżej maksymalnych wymiarów. Wnosiłem te tła 12 pięter po schodach, bo do windy nie było szans ich zmieścić. Zresztą później znosiłem je jeszcze tymi samymi schodami i niosłem przez kilka ulic (do taksówki by się nie zmieściły). Oczywiście były też kolejne schody, tylko tym razem pięter było więcej :).
Ayaka
Jako że to była sesja krótko po przybyciu do Azji, to nie miałem jeszcze wizażystki. Teoretycznie wystarczyło jakiejś poszukać, ale po pierwsze, ich poziom tutaj mocno odbiega od tego, do którego zdążyłem się przyzwyczaić (ewentualnie bardzo trudno znaleźć dobrych wizażystów, mówiących po angielsku, a nie tylko po tajsku). Po drugie, Ayaka na dniach wracała do Tokio, więc miałem wybór: zrobić sesję bez makijażysty albo nie zrobić jej w ogóle. Podjęcie decyzji było więc dość proste…
Trzeba było poprzestać na bardzo klasycznym make-upie. Sesję w dużej mierze ratował fakt, że cera Ayaki naturalnie wygląda jak po dodge&burn.
Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/7,1 | 1/160s | ISO 200
Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/7,1 | 1/160s | ISO 200
Setup oklepany do bólu, więc nie będę się na nim skupiał, opisywałem go już wiele razy. Beauty dish u góry (centralnie na wprost), kontra na włosy (strip z gridem), i kontra z drugiej strony (też strip z gridem). Bez lampy na podłodze (do rozświetlenia oczu).
Jeszcze nieco inne klimaty:
Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/10 | 1/200s | ISO 200
Bez kontry, bez parasola na podłodze – jedna lampa z beauty dishem i to wszystko. Jak była ustawiona świetnie widać po cieniu przy nosie. Zrobiłbym to zdjęcie z nieco innym setupem, ale powstało jako fotografia testowa – chciałem tylko sprawdzić jak rozkłada się światło zanim przejdę do dalszego ustawiania lamp. Wyraz twarzy Ayaki sprawił, że mimo wszystko postanowiłem to zdjęcie opublikować. To zdjęcie powstało jako pierwsze, jeszcze przed zrobieniem make upu.
Backstage
Joy
Joy razem z mężem przeprowadzała się do Australii, a Bangkok był kilkumiesięcznym przystankiem. Colin, czyli właśnie jej mąż, mieszkał tutaj już od kilku miesięcy. Mieli przyjechać w tym samym czasie, ale dla obywatelki Kenii otrzymanie wizy gdziekolwiek stanowi ogromny problem. Joy nie została wpuszczona z Malezji do Tajlandii – musiała wracać do swojego kraju i czekać kilka miesięcy aż w końcu dostanie wizę. Nie mogła też zamieszkać w Anglii, mimo że jej mąż jest Anglikiem. Gdyby był obywatelem jakiegokolwiek innego kraju Unii Europejskiej, to nie byłoby z tym żadnego problemu (cały czas mowa o zamieszkaniu w Anglii!). Jednak Anglik tak prosto nie może – musi załatwiać wizę. Jak już Joy udało się tutaj dotrzeć, to zaczęło się wyrabianie wizy do Australii. Dopiero niedawno się to udało.
Nikon D700 | Nikkor 135mm 2D DC | F/6,3 | 1/100 | ISO 200
Sesja z Joy była planowana jeszcze zanim ją poznałem – w końcu przeprowadziłem się tutaj m.in. po to, żeby urozmaicić swoje portfolio o zdjęcia dziewczyn o egzotycznej urodzie. Kiedy nadszedł dzień sesji, okazało się, że po pierwsze, Joy tego dnia jednak nie może, a po drugie, wizażysta również nie da rady (malować miał Damian Black – ten sam, który robił make-up Kindze Hołowni do mojej poprzedniej sesji).
Kilka dni później w mieszkaniu miałem dość międzynarodowe spotkanie – najpierw zapukał znajomy Chińczyk, który w końcu był wystarczająco pijany, żeby pozwolić sobie ściąć włosy na irokeza. Po kilkudziesięciu minutach był u mnie także m.in. Colin z Joy i Pro (i przy okazji dokończyli tworzenie rozpoczętej przeze mnie fryzury).
Nikt z obecnych nie był wizażystą ani stylistą, więc robiłem pełną prowizorkę. Tutaj też w oświetleniu nie było nic odkrywczego – dish 70 cm z góry, jedna kontra i lampa robiąca bliki w oczach.
Podsumowanie
W obu sesjach asystował Mateusz „Pro” Prociak, którego już od dłuższego czasu tutaj nie ma. Dokuczał mi brak czarnej blendy, której zazwyczaj używałem jako tło. Dopiero niedawno kupiłem taką 200 x 150 cm, ale jest tak pognieciona, że zanim jej użyję, muszę doprowadzić ją do porządku. W Polsce używałem takiej o wymiarach 180 x 120 cm i w zupełności wystarczała, ale większa powinna być jeszcze lepsza. Ciemno-szare tło jest dla mnie zbyt jasne – świetnie sprawdza się w przypadku zdjęć fashion, ale nie w przypadku mojego beauty.